Witajcie :D
Wakacje nam mijają wyjątkowo przyjemnie i twórczo, dzięki czemu powoli przepoczwarzamy się z naszych szkolno-maturalnych postaci Zombie
Miony i Zombie Lily w normalne //co w naszym przypadku jest
nieszczególnie trafnym określeniem ~Miona//, żywe dziewczyny. Zaczęły nam nawet odrastać włosy, rzęsy, i brwi //które niemal całkowicie zgubiłyśmy już na początku kwietnia... A to co zostało, zaczynało siwieć ;-; ~Miona//.
Może Wam się to wydawać dziwne, ale pomimo tego, że rozdanie świadectw dojrzałości za nami i coraz mniej czasu dzieli nas od kolejnych ważnych decyzji, pierwszego roku studiów i pierwszy okres w naszym życiu, w którym Spokojna Egzystencja Staje się J****ą Apokalipsą (szerzej znana jako - SESJA)... Nam wciąż śnią się po nocach te cholerne matury xD Chociaż po odebraniu wyników emocje znacznie opadły ;)
Całe szczęście, że mimo wszystko wena dotrzymuje nam towarzystwa w tych zatrważających momentach, co daje nam jakąś nadzieję na przyszłość :P
Tymczasem my staramy się wykorzystać każdy dzień w stu procentach i chociaż część tego czasu przeznaczać na lumosa. A nie jest łatwo, bo w końcu mamy tyle czasu, że aż ciężko się zdecydować, w co by go można zainwestować...
W końcu zdecydowałyśmy się odświeżyć nasz najukochańszy, zniczowy motyw! A wszystko to za sprawą odnalezienia zdjęć, będących dokumentacją pewnego zamówienia specjalnego ;)
Zanim pokażemy Wam fotki, lojalnie ostrzegamy, że ich jakość jest zgoła
tragiczna - były robione w biegu przed zapakowaniem kompleciku do
wysyłki ;)
Wieki temu napisała do nas przemiła Klientka z prośbą wykonania kompleciku zniczowego, jaki jeszcze się u nas na blogu nie pojawił... Nie mogłyśmy nie przyjąć tego zamówienia!
Motyw, jak się potem okazało, jest dużo bardziej popularny w Internetach niż początkowo sądziłyśmy, ale tak to już jest - myślimy, że dokonujemy przełomowego odkrycia w dziedzinie potterowego handmade... A to na drugim końcu świata ktoś zdążył wpaść na coś podejrzanie podobnego :P
Komplecik składał się z drobnej zawieszki charms, kolczyków, i wisiorka wraz z łańcuszkiem. Do charmsa i kolczyków wykorzystałyśmy najdrobniejsze zniczowe elementy, jakie udało nam się kupić, naszyjnik za to jest już nieco bardziej okazały ;) Wspólnie z klientką zdecydowałyśmy się na wybór klasycznych, pełnych metalowych koralików. Co nie zmienia faktu, że wariacja z ich ażurową wersją również zdążyła powstać :P
Tak się rozgadałyśmy, a właśnie do nas dotarło, że od jutra wszyscy macie oficjalne, wyczekane wakacje :D Chyba będzie trzeba to jakoś uczcić...
Tym optymistycznym akcentem żegnamy się z Wami i życzymy wszystkim wspaniałego, słonecznego wypoczynku od szarej szkolnej rzeczywistości. Śpieszcie się korzystać z wakacji, bo tak szybko odchodzą!
Magiczny cytat:
Możecie się śmiać! Kiedyś ludzie uważali, że nie istnieje ględatek niepospolity czy chrapak krętorogi! ~Luna Lovegood |
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Harry Potter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Harry Potter. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 29 czerwca 2014
niedziela, 8 czerwca 2014
[063] - Ślizgoński Brelok
Witajcie!
Coby za dużo fajerwerków nie było, dziś powracamy do niedokończonych serii które nie miały okazji ujrzeć światła dziennego. ;) Korzystając z pomaturalnego "nadmiaru" czasu //A spotkać się ciągle nie ma kiedy ;_; ~Miona//, w końcu postanowiłyśmy je wszystkie sfotografować i stopniowo pokazywać na blogu. Tak to już z nami jest, że weźmiemy się za jakieś 3213543 rzeczy na raz, a potem tylko potrafimy się dziwić, ile zapomnianych drobiazgów leży sobie w pudełeczku i czeka na swoją kolej...
A więc do rzeczy :D Pamiętacie może jeszcze serie breloczków, którą tak bardzo chciałyśmy rozwinąć? To co powiecie o małych dyndających herbach przy wymęczonych szkolnych torbach lub piórnikach? Skoro były już naszyjniki, a nawet (jak na razie) jeden rodzaj kolczyków z godłami... przyszedł czas na uniwersalne breloczki! Mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu podobnie jak Mionie //Która wyprodukowała sobie specjalną, Gryfońską wersję pasującą do torebki :P ~Miona//, bo dziś prezentujemy właśnie takie dyndajło dla każdego fana domu spod herbu węża.
Dziś przyszedł czas na Slytherin, ale z pewnością w końcu uda nam się opublikować pełną serię breloczkowych drobiazgów ;)
Dziś przyszedł czas na Slytherin, ale z pewnością w końcu uda nam się opublikować pełną serię breloczkowych drobiazgów ;)
Wymiary:
Wysokość godła: 3 cm
Długość łańcuszka: 5 cm
Mamy nadzieję, że nie zawiodłyśmy żadnego Ślizgona. I nawet zdjęcia wyszły nienajgorsze! //Uwierzcie mi, zanim Blogger poprzestawiał kolory w myśl swojego widzimisie takie właśnie były -.- ~Miona//.
Popracowałyśmy ostatnio nad wykończeniem herbów, książeczek i innych pseudodekupażowych drobiazgów, żeby jeszcze bardziej zwiększyć ich wytrzymałość. I chyba się udało, bo jeden z takich beloczków okazał się na tyle wytrzymały, ze wisząc sobie niewinnie przy torbie Lily wytrzymał bliskie spotkanie z jej kuzynami (!). A to można uznać za rekomendację na skale światową! //nobla powinnien dostać...~Lily// W sumie... To ostatnio zaczęłyśmy się zastanawiać, w jakich miejscach mozecie przyczepić taki breloczek i z przerażeniem stwierdziłyśmy...że da się praktycznie wszędzie ._. Nawet mały palec u stopy pięknie ozdobi pokazując - tak, jestem palcem Ślizgona! //powinnyśmy się leczyć ._. ~Lily// //Słonko przygrzało... oj, przygrzało... ~Miona//
Ciepło jest, to i nie będziemy Was przemęczać niepotrzebnym gadaniem. Nie przedłużając naszych wywodów, do następnej niedzieli i nowych twórów ;)
A może nawet szybciej..? Kto wie :P Jakoś te statystyki trzeba podreparować - możemy Wam się przyznać, że mamy nawet parę pomysłów, jak...
niedziela, 1 czerwca 2014
[062] - Potterowy pokrowiec
Witajcie! :D
Matury za nami, policealne wakacje na starcie, a to wszystko sprowadza się do jednego - Lumos Art powraca!
Musimy przyznać, że od początku nie planowałyśmy tak długiej przerwy na blogu, jednak ledwo po zakończeniu ferii rozpoczęła się taka przedmaturalna jatka, że na samo wspomnienie włos się na karku jeży... Potem było już "z górki" - z każdym dniem obrastałyśmy w coraz bardziej pokaźne stosy notatek, repetytoriów, zbiorów zadań, spędzając przy nich każdą potencjalnie wolną chwilę. Dzielnie przetrwałyśmy maraton egzaminów //a to, że przez te dwa tygodnie prawie wyłysiałyśmy ze stresu to już inna historia ~Miona// przyjmując na klatę tegoroczne absurdalne wymysły CKE. Przy mugolskich maturach z tego roku, OWUTEMy wydają się dziecięcą igraszką. //Co to dla nas...czarodziejów! ~Lily//
Zdawałoby się, że przy takich atrakcjach potterotworzenie raczej nam nie chodziło po głowie... I to jest po części prawdą. Blokowana przez nasze umysły chęć tworzenia, wena twórcza, i tęsknoa za Lumosem szwędały nam się po umyśle przez cały czas, a z każdym dniem było tego coraz więcej. //jeszcze trochę tych matur a chodziłybyśmy z nalepkami na czołach - zagrożenie wybuchu! ~Miona// Erupcja nastąpiła już na pierwszym spotkaniu, gdzie z jakiegoś miliona pomysłów zdecydowałyśmy się dokończyć zapowiadane na facebooku szyte robótki. O ile dobrze pamiętamy, komuś bardzo trafnie się udało odgadnąć niektóre nasze krawieckie plany, jednak dziś zaprezentujemy Wam jedną z pozycji nieodgadniętych... Potterowe pokrowce na telefon z filcu!
... A właściwie jeden z nich /pozostałe leżakują pod najcięższa książką, jaką udało nam się znaleźć w domu Lily , coby klej dobrze się utrwalił ^-^ ~Miona //Pozdrawiaja was spod ksiązki! ~Lily//
Spośród wielu pomysłów na filcowe pokrowce, zdecydowałyśmy się wykonać na początek serię z postaciami.
Na pierwszy ogień pójdzie Potterowy pokrowiec... dosłownie :P
Przygotujcie się na falę zdjęć!
Wymiary:
długość: 14 cm
szerokość: 8 cm
Materiał: Filc
Uwaga. Pokrowiec nie zawiera Szajsunga w zestawie.
Fotki były robione z ukochanym telefonem Miony - Galaxy SII, którego wymiary posłużyły za wzorzec do wykroju pokrowca. Wtedy, kiedy pomysł pokrowców kiełkował w naszych głowach, SGSII wydawał się być dość sporym telefonem :P Dlatego, jeśli zajdzie potrzeba, na życzenie możemy się postarać wykonać większy rozmiar pokrowców.
Wyglądają tak niepozornie, a spędzały nam sen z powiek jeszcze w wakacje tamtego roku! W styczniu, po schrzanieniu kilku szkiców i wykonaniu kolejnych nieco bardziej obiecujących, pod czujnym okiem mamy Miony powstawała pierwsza "baza" pod pokrowiec, a po niej - dwie kolejne. W ostatniej chwili przed maturalnym chaosem wyrysowałyśmy projekty trzech pierwszych pokrowców, z których skorzystałyśmy na pierwszym pomaturalnym spotkaniu twórczym :)
Brzegi pokrowca/ zostały przeszyte porządnie na maszynie, w środku wszyta delikatna biała podszewka, która idealnie się sprawdza przy ochronie telefonu. Wszystkie detale ręcznie wycinane zakoszonymi mamie nożyczkami krawieckimi i klejone ekstrasilnym klejem dwuskładnikowym. Baza wykonana z milutkiego, niegniotącego się filcu. //wiedzieliście, że jest tyle rodzajów filcu? ._. ~Lily//
Zdania na temat mięciutkiego filcu są podzielone - jedni twierdzą, że jest zbyt delikatny do szycia, inni, że przewyższa "zwartą" odmianę faktem, że jest znacznie milszy w dotyku. My na chwilę obecną wstzymamy się od osądu i być może zabierzemy głos w tej sprawie, jak w końcu uda nam się upolować prasowany, zwarty filc w naszym zaufanym 'plastyku'.
A Wam jak się podoba nowa seria na blogu? :)
Musicie wiedzieć, że strasznie się za Wami stęskniłyśmy, będziemy niesamowicie wdzięczne, jak poświęcicie nam chwilkę zostawiając po sobie chociaż parę słówek opinii :>
Do następnego :)
Matury za nami, policealne wakacje na starcie, a to wszystko sprowadza się do jednego - Lumos Art powraca!
Musimy przyznać, że od początku nie planowałyśmy tak długiej przerwy na blogu, jednak ledwo po zakończeniu ferii rozpoczęła się taka przedmaturalna jatka, że na samo wspomnienie włos się na karku jeży... Potem było już "z górki" - z każdym dniem obrastałyśmy w coraz bardziej pokaźne stosy notatek, repetytoriów, zbiorów zadań, spędzając przy nich każdą potencjalnie wolną chwilę. Dzielnie przetrwałyśmy maraton egzaminów //a to, że przez te dwa tygodnie prawie wyłysiałyśmy ze stresu to już inna historia ~Miona// przyjmując na klatę tegoroczne absurdalne wymysły CKE. Przy mugolskich maturach z tego roku, OWUTEMy wydają się dziecięcą igraszką. //Co to dla nas...czarodziejów! ~Lily//
Zdawałoby się, że przy takich atrakcjach potterotworzenie raczej nam nie chodziło po głowie... I to jest po części prawdą. Blokowana przez nasze umysły chęć tworzenia, wena twórcza, i tęsknoa za Lumosem szwędały nam się po umyśle przez cały czas, a z każdym dniem było tego coraz więcej. //jeszcze trochę tych matur a chodziłybyśmy z nalepkami na czołach - zagrożenie wybuchu! ~Miona// Erupcja nastąpiła już na pierwszym spotkaniu, gdzie z jakiegoś miliona pomysłów zdecydowałyśmy się dokończyć zapowiadane na facebooku szyte robótki. O ile dobrze pamiętamy, komuś bardzo trafnie się udało odgadnąć niektóre nasze krawieckie plany, jednak dziś zaprezentujemy Wam jedną z pozycji nieodgadniętych... Potterowe pokrowce na telefon z filcu!
... A właściwie jeden z nich /pozostałe leżakują pod najcięższa książką, jaką udało nam się znaleźć w domu Lily , coby klej dobrze się utrwalił ^-^ ~Miona //Pozdrawiaja was spod ksiązki! ~Lily//
Spośród wielu pomysłów na filcowe pokrowce, zdecydowałyśmy się wykonać na początek serię z postaciami.
Na pierwszy ogień pójdzie Potterowy pokrowiec... dosłownie :P
Przygotujcie się na falę zdjęć!
Wymiary:
długość: 14 cm
szerokość: 8 cm
Materiał: Filc
Uwaga. Pokrowiec nie zawiera Szajsunga w zestawie.
Fotki były robione z ukochanym telefonem Miony - Galaxy SII, którego wymiary posłużyły za wzorzec do wykroju pokrowca. Wtedy, kiedy pomysł pokrowców kiełkował w naszych głowach, SGSII wydawał się być dość sporym telefonem :P Dlatego, jeśli zajdzie potrzeba, na życzenie możemy się postarać wykonać większy rozmiar pokrowców.
Wyglądają tak niepozornie, a spędzały nam sen z powiek jeszcze w wakacje tamtego roku! W styczniu, po schrzanieniu kilku szkiców i wykonaniu kolejnych nieco bardziej obiecujących, pod czujnym okiem mamy Miony powstawała pierwsza "baza" pod pokrowiec, a po niej - dwie kolejne. W ostatniej chwili przed maturalnym chaosem wyrysowałyśmy projekty trzech pierwszych pokrowców, z których skorzystałyśmy na pierwszym pomaturalnym spotkaniu twórczym :)
Brzegi pokrowca/ zostały przeszyte porządnie na maszynie, w środku wszyta delikatna biała podszewka, która idealnie się sprawdza przy ochronie telefonu. Wszystkie detale ręcznie wycinane zakoszonymi mamie nożyczkami krawieckimi i klejone ekstrasilnym klejem dwuskładnikowym. Baza wykonana z milutkiego, niegniotącego się filcu. //wiedzieliście, że jest tyle rodzajów filcu? ._. ~Lily//
Zdania na temat mięciutkiego filcu są podzielone - jedni twierdzą, że jest zbyt delikatny do szycia, inni, że przewyższa "zwartą" odmianę faktem, że jest znacznie milszy w dotyku. My na chwilę obecną wstzymamy się od osądu i być może zabierzemy głos w tej sprawie, jak w końcu uda nam się upolować prasowany, zwarty filc w naszym zaufanym 'plastyku'.
A Wam jak się podoba nowa seria na blogu? :)
Musicie wiedzieć, że strasznie się za Wami stęskniłyśmy, będziemy niesamowicie wdzięczne, jak poświęcicie nam chwilkę zostawiając po sobie chociaż parę słówek opinii :>
Do następnego :)
niedziela, 23 lutego 2014
[061] - Expecto patronum! Na okrągło!
Witajcie... Nareszcie ;)
Zastanawiacie się pewnie, co takiego się stało, że pomimo tak długo wyczekiwanego początku ferii, na blogu i facebooku pobrzmiewa echo... Śpieszymy z wyjaśnieniem. Tak jak wielu z Was, z feriami wiązałyśmy bardzo wiele nadziei - w końcu zrealizujemy piętrzące się w kącie, zakurzone pomysły, dobierzemy się do piekarnika, napiszemy posta, a w międzyczasie jeszcze wypadałoby przerobić tonę zadań zadanych na ferie, przerobić arkusze, i (w miarę możliwości oczywiście) nie zwariować przy okazji. Tak się tym wszystkim przejęłyśmy, że nasz układ odpornościowy nie wytrzymał takiej dawki ekscytacji - jeszcze nawet nie zdążyłyśmy się spotkać, a okazało się, że obie siedzimy zasmarkane, zagorączkowane, przygniecione 50 tomiszczami repetytoriów, myląc arkusze maturalne z przygotowanymi do wiadomego celu chusteczkami. W obawie przed zasmarkaniem laptopów rozmawiałyśmy jedynie przez skype, na odległość ręki. A brzmiało to mniej więcej tak:
"-Hej, khe khe, khe khe khe, Li.... AAAAAAPSIK! ... ly.
-Siemamionachhhhh
- <bliżej niezidentyfikowane dławiące dźwięki>So?
- Chamchryphe chybphaa..."
I tutaj zdecydowałyśmy, że komunikacja tekstowa za pośrednictwem telefonu jest znacznie lepszym rozwiązaniem. Wtedy też podzieliłyśmy się niusami, które wyjaśniły, co próbowałyśmy sobie przekazać na skype. Faktem jest, że obie jesteśmy chore, i to jak! A Lily zapracowała sobie jeszcze na porządną chrypę. Tym sposobem zabawy z piekarnikiem, spotkania twórcze, czy jakiekolwiek inne czynności odbiegające od zalegania w łóżku, wsuwania tony tabletek i przerzucania w panice książek, próbując wynieść z nich choć trochę przydatnej do matury wiedzy, odpłynęły w dal, w jednej łódce z naszą wizją sielankowo-twórczo-naukowych ferii.
No, ale żeby nie było, że Lumos na tym jeszcze bardziej ucierpi, niż nasze zagorączkowane umysły, postaramy się zaprezentować Wam choć jedną rzecz, która pozostała nam z zapasów. I obiecujemy, że jak tylko się pozbieramy, dołożymy wszelkich starań, aby tu wrócić. No, przecież nasze pomysły w żadnym wypadku nie mogą się zmarnować!
No, ale do rzeczy. Czasami nachodzi nas ochota na nową aranżację rzeczy, które już powstały. Tak było i tym razem, kiedy w jedną z pięknych burzowo-deszczowych nocy rozważałyśmy wykonanie kolejnych patronusowych drobiazgów. Celem szybkiego zaspokojenia patronusowego głodu, musiałyśmy zadowolić się okrągłą wersją grafiki, którą wcześniej wykorzystałyśmy, a realizację nowych pomysłów pozostawić na bliżej nieokreśloną, pomaturalną przyszłość. A z racji naszych dzisiejszych i zeszłotygodniowych nastrojów //uwierzcie mi, gdy łeb Wam pęka przez przypominające o sobie zapalenie zatok, mając przed sobą wizję zasmarkanych ferii i widmo płukania zatok, odczucia są podobne do namiętnego pocałunku dementora -.- ~Miona// postanowiłyśmy ocieplić atmosferę publikacją tego oto patronusowego medalionu.
A więc, gdy szare myśli zajmują Wam umysł, a obok kręcą się podejrzane, anorektycznie chude modelki z wyciągiem odkurzacza zamiast twarzy, przyodziane w zwiewne czarne peleryny... po prostu...
Keep calm, and expecto patronum!
Podobny wisiorek, jednak oprawiony w owalną ramkę, pojawił się kiedyś na blogu :) Oba znalazły już nową właścicielkę :>
Może to nie jest nic nadzwyczajnego, ale zawsze coś, prawda ;)? Lepsze, niż świszcząca cisza na blogu //*dzwięki świerszczy* ~Lily// A jeśli chodzi o nowości, na pewno nie zawachamy się chwicić za półfabrykaty lub... Może przysiąść jeszcze na chwilę do maszyny do szycia :>... jak tylko opanujemy tę nierówną walkę z drobnoustrojami //Jeśli chodzi o mnie, jest 1:0 dla drobnoustrojów... ~Miona// //daje im punkty od siebie ~Lily// nadrobimy wszelkie straty!
Musimy Was ogromnie przeprosić za opóźnienia związane z odpisywaniem na maile, a już tym bardziej aktywność facebookową. Prosimy jeszcze o trochę cierpliwości, pomimo, że wyraźnie jej nadużyłyśmy. Jak tylko zbierzemy do kupy nasze rozsypane organizmy, zabieramy się do roboty! Oprócz tego czeka na nas 8 (!) rozpoczętych, czekających na dopieszczenie potterowych projektów. Trzymajcie kciuki :)
Do napisania niedługo :) //macie może zaklęcie na bakterie? Coś w stylu...Expecto Bakterious? ~Lily//
Zastanawiacie się pewnie, co takiego się stało, że pomimo tak długo wyczekiwanego początku ferii, na blogu i facebooku pobrzmiewa echo... Śpieszymy z wyjaśnieniem. Tak jak wielu z Was, z feriami wiązałyśmy bardzo wiele nadziei - w końcu zrealizujemy piętrzące się w kącie, zakurzone pomysły, dobierzemy się do piekarnika, napiszemy posta, a w międzyczasie jeszcze wypadałoby przerobić tonę zadań zadanych na ferie, przerobić arkusze, i (w miarę możliwości oczywiście) nie zwariować przy okazji. Tak się tym wszystkim przejęłyśmy, że nasz układ odpornościowy nie wytrzymał takiej dawki ekscytacji - jeszcze nawet nie zdążyłyśmy się spotkać, a okazało się, że obie siedzimy zasmarkane, zagorączkowane, przygniecione 50 tomiszczami repetytoriów, myląc arkusze maturalne z przygotowanymi do wiadomego celu chusteczkami. W obawie przed zasmarkaniem laptopów rozmawiałyśmy jedynie przez skype, na odległość ręki. A brzmiało to mniej więcej tak:
"-Hej, khe khe, khe khe khe, Li.... AAAAAAPSIK! ... ly.
-Siemamionachhhhh
- <bliżej niezidentyfikowane dławiące dźwięki>So?
- Chamchryphe chybphaa..."
I tutaj zdecydowałyśmy, że komunikacja tekstowa za pośrednictwem telefonu jest znacznie lepszym rozwiązaniem. Wtedy też podzieliłyśmy się niusami, które wyjaśniły, co próbowałyśmy sobie przekazać na skype. Faktem jest, że obie jesteśmy chore, i to jak! A Lily zapracowała sobie jeszcze na porządną chrypę. Tym sposobem zabawy z piekarnikiem, spotkania twórcze, czy jakiekolwiek inne czynności odbiegające od zalegania w łóżku, wsuwania tony tabletek i przerzucania w panice książek, próbując wynieść z nich choć trochę przydatnej do matury wiedzy, odpłynęły w dal, w jednej łódce z naszą wizją sielankowo-twórczo-naukowych ferii.
No, ale żeby nie było, że Lumos na tym jeszcze bardziej ucierpi, niż nasze zagorączkowane umysły, postaramy się zaprezentować Wam choć jedną rzecz, która pozostała nam z zapasów. I obiecujemy, że jak tylko się pozbieramy, dołożymy wszelkich starań, aby tu wrócić. No, przecież nasze pomysły w żadnym wypadku nie mogą się zmarnować!
No, ale do rzeczy. Czasami nachodzi nas ochota na nową aranżację rzeczy, które już powstały. Tak było i tym razem, kiedy w jedną z pięknych burzowo-deszczowych nocy rozważałyśmy wykonanie kolejnych patronusowych drobiazgów. Celem szybkiego zaspokojenia patronusowego głodu, musiałyśmy zadowolić się okrągłą wersją grafiki, którą wcześniej wykorzystałyśmy, a realizację nowych pomysłów pozostawić na bliżej nieokreśloną, pomaturalną przyszłość. A z racji naszych dzisiejszych i zeszłotygodniowych nastrojów //uwierzcie mi, gdy łeb Wam pęka przez przypominające o sobie zapalenie zatok, mając przed sobą wizję zasmarkanych ferii i widmo płukania zatok, odczucia są podobne do namiętnego pocałunku dementora -.- ~Miona// postanowiłyśmy ocieplić atmosferę publikacją tego oto patronusowego medalionu.
A więc, gdy szare myśli zajmują Wam umysł, a obok kręcą się podejrzane, anorektycznie chude modelki z wyciągiem odkurzacza zamiast twarzy, przyodziane w zwiewne czarne peleryny... po prostu...
Keep calm, and expecto patronum!
Podobny wisiorek, jednak oprawiony w owalną ramkę, pojawił się kiedyś na blogu :) Oba znalazły już nową właścicielkę :>
Może to nie jest nic nadzwyczajnego, ale zawsze coś, prawda ;)? Lepsze, niż świszcząca cisza na blogu //*dzwięki świerszczy* ~Lily// A jeśli chodzi o nowości, na pewno nie zawachamy się chwicić za półfabrykaty lub... Może przysiąść jeszcze na chwilę do maszyny do szycia :>... jak tylko opanujemy tę nierówną walkę z drobnoustrojami //Jeśli chodzi o mnie, jest 1:0 dla drobnoustrojów... ~Miona// //daje im punkty od siebie ~Lily// nadrobimy wszelkie straty!
Musimy Was ogromnie przeprosić za opóźnienia związane z odpisywaniem na maile, a już tym bardziej aktywność facebookową. Prosimy jeszcze o trochę cierpliwości, pomimo, że wyraźnie jej nadużyłyśmy. Jak tylko zbierzemy do kupy nasze rozsypane organizmy, zabieramy się do roboty! Oprócz tego czeka na nas 8 (!) rozpoczętych, czekających na dopieszczenie potterowych projektów. Trzymajcie kciuki :)
Do napisania niedługo :) //macie może zaklęcie na bakterie? Coś w stylu...Expecto Bakterious? ~Lily//
niedziela, 26 stycznia 2014
[060] - Potrójnie zniczowa bransoletka
Witajcie :)
Przyznajcie się szczerze, kto już ma ferie i może się bezkarnie obijać, podczas gdy cała reszta świata w poniedziałek musi zasuwać do szkoły po oblodzonych chodnikach? :P Korzystajcie, cwaniaki, póki możecie - nam na chwilę wytchnienia przyjdzie jeszcze trochę poczekać - najwyraźniej nasze województwo rozpoczyna w tym roku ferie tak późno, jak to tylko możliwe ;_; Cieszcie się wolnością!
A my tymczasem zaprosimy Was na nowego posta - zarówno feriowiczów, jak i nieszczęśników, których jutro czeka szara szkolna rzeczywistość. Przy okazji, jeszcze raz pozwolimy sobie zdementować pogłoskę, że do matury nas tutaj nie będzie :) Może i bywamy skrajnie wyczerpane, może i ledwo nam uszy wystają zza stosów podręczników, ale to jeszcze za mało, żeby nas wykończyć! //Powiedziały dwie bladozielone licealiski, dopijając piąty kubek kawy ~Miona//
Na potwierdzenie powyższych słów pokażemy Wam mały drobiazg, którego projekt chodził nam po głowie od baardzo dawna, ale na samą myśl o wprowadzeniu go w czyn drętwiały nam palce, a nasze mamy drżały w obawie o bezpieczeństwo panelowych podłóg w naszych pokojach. W końcu jednak nastał dzień, gdy nasza zniczowa obsesja dała o sobie boleśnie znać, a w nasze łapki wpadła ciężko upolowana paczka z półfabrykatami... i w tenże dzień w końcu zrealizowałyśmy nasz archiwalny projekt!
Owym projektem jest zupełnie nowa, zniczowa bransoletka, składająca się aż z 3 malutkich, trzepoczących, połączonych drobniutkim łańcuszkiem zniczków :D Każda piłeczka jest wyjątkowo ruchliwa i uroczo podzwania skrzydełkami, a dzięki łańcuszkowi możecie mieć pewność, że nie ucieknie, za to bardzo ładnie będzie okalać Waszą rękę :)
Aktualnie oprócz boju ze szkołą prowadzimy zaciekły bój z aparatem, //1:0 dla aparatu... ~Miona// przez co jakość zdjęć bywa naprawdę żenująca. A już ochocza, acz przymusowa "pomoc" bloggera przy ich "retuszowaniu" z pewnością nie polepsza tego stanu.
Nieskromnie przyznamy, że efekt, choć nieco inny od zamierzonego, całkowicie spełnia nasze oczekiwania.Każde skrzydełko zostało przez nas własnoręcznie przewiercone //Żeby tylko skrzydełko... Nie chcielibyście obejrzeć naszej podłogi... ~Miona//. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio wręcz tryskamy energią, aż dziw, że z potyczki z wiertarką wyszłyśmy w jednym kawałku! Bransoletka posiada łańsuszek przedłużający, który stwarza możliwość dopasowania do każdej dłoni :D Na samym koniuszku łańcuszka zdecydowałyśmy się dodać ozdobnik - dwa kolorystycznie dopasowane koraliki. Trochę się obawiałyśmy, że poprzez wykorzystanie kilku zniczy bransoletka straci na delikatności, ale jak widać obawy były zupełnie bezpodstawne :)
Stety bądź niestety, nasza gadanina zmierza powoli do końca. Was natomiast pozdrawiamy serdecznie i do następnego!
Przyznajcie się szczerze, kto już ma ferie i może się bezkarnie obijać, podczas gdy cała reszta świata w poniedziałek musi zasuwać do szkoły po oblodzonych chodnikach? :P Korzystajcie, cwaniaki, póki możecie - nam na chwilę wytchnienia przyjdzie jeszcze trochę poczekać - najwyraźniej nasze województwo rozpoczyna w tym roku ferie tak późno, jak to tylko możliwe ;_; Cieszcie się wolnością!
A my tymczasem zaprosimy Was na nowego posta - zarówno feriowiczów, jak i nieszczęśników, których jutro czeka szara szkolna rzeczywistość. Przy okazji, jeszcze raz pozwolimy sobie zdementować pogłoskę, że do matury nas tutaj nie będzie :) Może i bywamy skrajnie wyczerpane, może i ledwo nam uszy wystają zza stosów podręczników, ale to jeszcze za mało, żeby nas wykończyć! //Powiedziały dwie bladozielone licealiski, dopijając piąty kubek kawy ~Miona//
Na potwierdzenie powyższych słów pokażemy Wam mały drobiazg, którego projekt chodził nam po głowie od baardzo dawna, ale na samą myśl o wprowadzeniu go w czyn drętwiały nam palce, a nasze mamy drżały w obawie o bezpieczeństwo panelowych podłóg w naszych pokojach. W końcu jednak nastał dzień, gdy nasza zniczowa obsesja dała o sobie boleśnie znać, a w nasze łapki wpadła ciężko upolowana paczka z półfabrykatami... i w tenże dzień w końcu zrealizowałyśmy nasz archiwalny projekt!
Owym projektem jest zupełnie nowa, zniczowa bransoletka, składająca się aż z 3 malutkich, trzepoczących, połączonych drobniutkim łańcuszkiem zniczków :D Każda piłeczka jest wyjątkowo ruchliwa i uroczo podzwania skrzydełkami, a dzięki łańcuszkowi możecie mieć pewność, że nie ucieknie, za to bardzo ładnie będzie okalać Waszą rękę :)
Aktualnie oprócz boju ze szkołą prowadzimy zaciekły bój z aparatem, //1:0 dla aparatu... ~Miona// przez co jakość zdjęć bywa naprawdę żenująca. A już ochocza, acz przymusowa "pomoc" bloggera przy ich "retuszowaniu" z pewnością nie polepsza tego stanu.
Nieskromnie przyznamy, że efekt, choć nieco inny od zamierzonego, całkowicie spełnia nasze oczekiwania.Każde skrzydełko zostało przez nas własnoręcznie przewiercone //Żeby tylko skrzydełko... Nie chcielibyście obejrzeć naszej podłogi... ~Miona//. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio wręcz tryskamy energią, aż dziw, że z potyczki z wiertarką wyszłyśmy w jednym kawałku! Bransoletka posiada łańsuszek przedłużający, który stwarza możliwość dopasowania do każdej dłoni :D Na samym koniuszku łańcuszka zdecydowałyśmy się dodać ozdobnik - dwa kolorystycznie dopasowane koraliki. Trochę się obawiałyśmy, że poprzez wykorzystanie kilku zniczy bransoletka straci na delikatności, ale jak widać obawy były zupełnie bezpodstawne :)
Stety bądź niestety, nasza gadanina zmierza powoli do końca. Was natomiast pozdrawiamy serdecznie i do następnego!
niedziela, 15 grudnia 2013
[057] - Zniczowy minikomplecik
Witajcie!
Ostatni szkolny tydzień przed świętami, ręce pełne roboty szkolno-świątecznej, a nasze świąteczne potterowe cudeńka nie mają kiedy się stworzyć - jak na razie szukamy sposobu, jak uzyskać dodatkowo 2-3 h tygodniowo, żeby (chrzanić sen!) wyrobić się z nimi przed świętami //ja np. pozytywnie przewiduje, że wyrobimy się gdzieś w okolicach pierwszej gwiazdki ~Lily// Prace trwają, więc na razie jest nadzieja - pokładamy ją głównie w czwartkowym spotkaniu, o ile nie spędzimy go na wypiciu hektolitrów kawy i spaniem na ślicznie przygotowanych do pracy półfabrykatach //te odcisniete znicze w twarzy <3 ~Lily//.
Ostatnio się zorientowałyśmy, że oprócz ubolewania nad chronicznym brakiem snu, doskwiera nam również poważny niedobór zniczów :P Z racji, że najnowszy wzór bransoletki dopiero się tworzy, a świąteczna odsłona znicza na razie jest w początkowych etapach tworzenia, długo się zastanawiałyśmy, co takiego możemy Wam pokazać, coby równowaga zniczowa na blogu nie została zachwiana. W końcu, palnąwszy się w łeb z głuchym plaśnięciem //raz, drugi, trzeci... do skutku ~Miona// przypomniałyśmy sobie o niepublikowanych fotkach kompletów z nowej serii zniczowej - tym razem drobniejszych :D Powstały one całe wieki temu, przy okazji wwiercania skrzydełek w podłogę... Wrrrróć, tworzenia pierwszych bransoletek z rozpostartymi skrzydełkami, które do dziś cieszą się niemała popularnością :)
Oto przed Wami mniejsza wersja zniczowej biżuterii ;)
Szyi użyczyła mama Miony - tylko i wyłącznie na potrzeby zdjęć :)
Komplecik, jak widać na załączonym obrazku składa się z naszyjnika i bransoletki. Oczywiście, poprzednią bransoletkę również uzupełnił w komplecie podobny naszyjnik, jednak prędzej udało mu się znaleźć nową właścicielkę niż nam znalezienie chwili czasu, aby go sfotografować :P
Nasze zdania co do tych zniczów były, wyjątkowo, podzielone - Lily bardziej przypały do gustu duże, Miona natomiast rozczulała się nad drobniutkimi //No bo małe jest piękne - i nie, nie mówię tego dlatego, że sama ledwo sięgam głową ponad stół, chociaż... coś w tym jest :P ~Miona//. Z tego właśnie względu zdecydowałyśmy się opublikować mniejszą wersję, która być może trafi w gusta Mionopodobnych Potteromanek :)
Mamy nadzieję, że wybaczycie nam krótkość posta, jak i niesamowite przeciwieństwo energii i wigoru bijących z tegoż. Obiecujemy w przerwie świątecznej nabrać nieco sił i wrócić do świata żywych - i Wam również życzymy, żebyście jakoś do tej przerwy Świątecznej dotrwali! A na same wirtualne życzenia jeszcze przyjdzie czas - wciąż mamy cichą nadzieję, że będzie okazja ku ich złożeniu podczas publikacji potterowych świątecznych drobiazgów :)
Ostatni szkolny tydzień przed świętami, ręce pełne roboty szkolno-świątecznej, a nasze świąteczne potterowe cudeńka nie mają kiedy się stworzyć - jak na razie szukamy sposobu, jak uzyskać dodatkowo 2-3 h tygodniowo, żeby (chrzanić sen!) wyrobić się z nimi przed świętami //ja np. pozytywnie przewiduje, że wyrobimy się gdzieś w okolicach pierwszej gwiazdki ~Lily// Prace trwają, więc na razie jest nadzieja - pokładamy ją głównie w czwartkowym spotkaniu, o ile nie spędzimy go na wypiciu hektolitrów kawy i spaniem na ślicznie przygotowanych do pracy półfabrykatach //te odcisniete znicze w twarzy <3 ~Lily//.
Ostatnio się zorientowałyśmy, że oprócz ubolewania nad chronicznym brakiem snu, doskwiera nam również poważny niedobór zniczów :P Z racji, że najnowszy wzór bransoletki dopiero się tworzy, a świąteczna odsłona znicza na razie jest w początkowych etapach tworzenia, długo się zastanawiałyśmy, co takiego możemy Wam pokazać, coby równowaga zniczowa na blogu nie została zachwiana. W końcu, palnąwszy się w łeb z głuchym plaśnięciem //raz, drugi, trzeci... do skutku ~Miona// przypomniałyśmy sobie o niepublikowanych fotkach kompletów z nowej serii zniczowej - tym razem drobniejszych :D Powstały one całe wieki temu, przy okazji wwiercania skrzydełek w podłogę... Wrrrróć, tworzenia pierwszych bransoletek z rozpostartymi skrzydełkami, które do dziś cieszą się niemała popularnością :)
Oto przed Wami mniejsza wersja zniczowej biżuterii ;)
Szyi użyczyła mama Miony - tylko i wyłącznie na potrzeby zdjęć :)
Komplecik, jak widać na załączonym obrazku składa się z naszyjnika i bransoletki. Oczywiście, poprzednią bransoletkę również uzupełnił w komplecie podobny naszyjnik, jednak prędzej udało mu się znaleźć nową właścicielkę niż nam znalezienie chwili czasu, aby go sfotografować :P
Nasze zdania co do tych zniczów były, wyjątkowo, podzielone - Lily bardziej przypały do gustu duże, Miona natomiast rozczulała się nad drobniutkimi //No bo małe jest piękne - i nie, nie mówię tego dlatego, że sama ledwo sięgam głową ponad stół, chociaż... coś w tym jest :P ~Miona//. Z tego właśnie względu zdecydowałyśmy się opublikować mniejszą wersję, która być może trafi w gusta Mionopodobnych Potteromanek :)
Mamy nadzieję, że wybaczycie nam krótkość posta, jak i niesamowite przeciwieństwo energii i wigoru bijących z tegoż. Obiecujemy w przerwie świątecznej nabrać nieco sił i wrócić do świata żywych - i Wam również życzymy, żebyście jakoś do tej przerwy Świątecznej dotrwali! A na same wirtualne życzenia jeszcze przyjdzie czas - wciąż mamy cichą nadzieję, że będzie okazja ku ich złożeniu podczas publikacji potterowych świątecznych drobiazgów :)
poniedziałek, 2 grudnia 2013
[055] - Hogwarckie słodziaki
Witajcie! Za
nami ciężki tydzień matur próbnych, przed nami - wielkie plany na
potterotworzenie! A jak było z Wami? Ktoś pisał? Jak wrażenia?
Szczerze powiedziawszy, według nas poziom trudności mugolskich matur jest chyba jeszcze wyższy, niż Hogwarckich SUMów, drodzy czarodzieje... //a środowa matma? To była dopiero czarna magia... ~Miona// //Nawet Snape raczej nie pałałby wielką chęcią by tego uczyć... ~Lily// Ale w gruncie rzeczy nie było wcale tak źlee :P
Z tego względu, w ramach odstresowania, zorganizowałyśmy sobie małe spotkanko twórcze, na którym porwałyśmy się na ambitny projekt, z którym wciąż zwlekałyśmy... I w sumie ciężko określić, czy to był dobry pomysł - po tygodniu wyczerpania psychicznego, przyszedł czas na wyczerpanie fizyczne - nabawiłyśmy się zakwasów i pęcherzy, usyfiłyśmy pokój Lily trocinami do tego stopnia, że wyglądał jak nieźle urządzona klatka gigantycznego chomika //my mama dislike it ~Lily//, w dodatku z tego całego zmęczenia pogwałciłyśmy conajmniej połowę zasad BHP przy pracy z piłką do drewna i dłutem... No, ale nie ma co narzekać, bo oczekiwany efekt osiągnęłyśmy i teraz pozostaje nam tylko doszlifować szczegóły :D
A wracając na ziemię, za parę godzin, ku udręce wszystkich pracujących bądź uczących się potteromanów czeka nas wszystkich kolejny tydzień harówy. Nadciągając z odsieczą wszelkim smutkom i troskom, na osłodę nadchodzącego poniedziałku mamy dla Was zupełnie nową, przeuroczą odsłonę medalionów z Hogwarckimi domami - już od samego patrzenia robi się jakoś tak milutko w sercu :D
Szczerze powiedziawszy, według nas poziom trudności mugolskich matur jest chyba jeszcze wyższy, niż Hogwarckich SUMów, drodzy czarodzieje... //a środowa matma? To była dopiero czarna magia... ~Miona// //Nawet Snape raczej nie pałałby wielką chęcią by tego uczyć... ~Lily// Ale w gruncie rzeczy nie było wcale tak źlee :P
Z tego względu, w ramach odstresowania, zorganizowałyśmy sobie małe spotkanko twórcze, na którym porwałyśmy się na ambitny projekt, z którym wciąż zwlekałyśmy... I w sumie ciężko określić, czy to był dobry pomysł - po tygodniu wyczerpania psychicznego, przyszedł czas na wyczerpanie fizyczne - nabawiłyśmy się zakwasów i pęcherzy, usyfiłyśmy pokój Lily trocinami do tego stopnia, że wyglądał jak nieźle urządzona klatka gigantycznego chomika //my mama dislike it ~Lily//, w dodatku z tego całego zmęczenia pogwałciłyśmy conajmniej połowę zasad BHP przy pracy z piłką do drewna i dłutem... No, ale nie ma co narzekać, bo oczekiwany efekt osiągnęłyśmy i teraz pozostaje nam tylko doszlifować szczegóły :D
A wracając na ziemię, za parę godzin, ku udręce wszystkich pracujących bądź uczących się potteromanów czeka nas wszystkich kolejny tydzień harówy. Nadciągając z odsieczą wszelkim smutkom i troskom, na osłodę nadchodzącego poniedziałku mamy dla Was zupełnie nową, przeuroczą odsłonę medalionów z Hogwarckimi domami - już od samego patrzenia robi się jakoś tak milutko w sercu :D
Czyż nie są one urocze? Przesłodkie mordki z milutkimi uśmiechami, wpatrujące się w nas zza wypukłego szkiełka... Nie jesteśmy wielkimi fankami wszechobecnej słodyczy, rzygania tęczą, róshofffyh jednorożców i oblewania wszystkiego lepkim lukrem, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby te słodziaki skradły nasze serca, przez co po prostu nie mogłyśmy sobie odmówić wykonania takich wisiorków. //ich uroczość z nami wygrała. ~Lily//. Ktoś kiedyś powiedział "małe jest piękne". W tym przypadku powaliły nas na łopatki. Co o nich sądzicie? Lily pozostała pod wpływem ich czaru na tyle, że nawet nie pozwoliła wybrać baz Mionie! Jak widać, sytuacja jest poważna! One mają jakąś tajemnicza moc... za bardzo przyciągają ._.Aaa tak z innej beczki - od przyszłego tygodnia zaczynamy pełne postowanie na facebooku - rozpocznie się krótkim postem organizacyjnym, w którym zdradzimy Wam, co nowego udało nam się ustalić na ostatnim spotkaniu. Tymczasem trzymajcie się dzielnie w nadchodzącym tygodniu!
Etykiety:
biżuteria,
Czarująca biżuteria,
godło Hogwartu,
Gryffindor,
handmade,
Harry Potter,
Hogwart,
lwiątka,
Magiczne dyndajła,
medalion,
naszyjnik,
Potterowe Prezenty,
Ravenclaw,
Slytherin
niedziela, 24 listopada 2013
[054] - Felixowe kolczyki
Witajcie :)
Co prawda aparat udało nam się już zmusić do współpracy, jednak mimo to nie mogłyśmy sobie odmówić publikacji odkurzonych, starych fotek pewnego drobiazgu...
Dzisiaj pokażemy Wam kontynuację jednej z pierwszych kolekcji, jakie pojawiły się u nas na blogu. Chodzi rzecz jasna o "eliksiry i magiczne mikstury", a w zasadzie ich miniaturowe odpowiedniki. Możemy Wam zdradzić, że w związku z pewnym bardzo ciekawym zamówieniem nasze eliksiry niedługo przestaną być takie miniaturowe... A to nie wszystko ;> Wypatrujcie spoilerów na facebooku, bo będzie, oj będzie się działo ;)
Wracając do tematu... Dziś zaserwujemy Wam lek na wszelkie Wasze problemy. //W moim przypadku zabrzmiało to tak, jakbyśmy miały jakimś cudem unieszkodliwić nauczycieli ~Miona// //Mionka to nie Avada... ~Lily// Tzw. sraczka niewiele ma wspólnego z Avadą... Wbrew pozorom xD ~Miona// I nie, nie jest to ekonomiczna paczka ekstra skutecznego proszku na rozwolnienie, który mógłby przypadkiem znaleźć nad kubkiem z herbatą coponiektórych, skutkując, tak na przykład, odwołaniem zajęć szkolnych. Noo, przyznajcie się - każdy z Was chciał kiedyś mieć jeden taki naprawdę szczęśliwy dzień. Co byś nie zrobił/ła - to się uda. Nie nauczyłeś się na sprawdzian? Nic takiego, zostanie przełożony! Na obiad znów klopsy? Gdzieżby, tym razem naleśniczki! Matematyca robi kartkówkę? Nie tym razem!
Wystarczy łyk tego magicznego eliksiru i wszystkie problemy odpływają w siną dal... Można by rzec... łyk szczęścia ;) //Ach ta gra słów ~Lily// Dziś znów mamy dawkę szczęścia dedykowaną specjalnie dla pań, ponieważ są to szczęśliwe kolczyki :D Z zamkniętym szczęściem w środku ;)
Wymiary:
Materiały: buteleczki szklane, postarzane papierowe etykietki, elementy posrebrzane, korek.
Grrrhhh jak widać blogger pozwolił sobie "poprawić" zdjęcia -.-
Jeśli już teraz jesteście na etapie bezgranicznego zachwytu właściwościami Felixa, to chyba odpowiedni czas, żeby Was uświadomić. Po pierwsze - tego eliksiru nie wypijecie, bo zaklęcie Trwałego przylepca nieubłaganie trzyma korek buteleczki na jego miejscu. Po drugie - Nawet jeśli w akcie desperacji jakimś cudem się do niego dostaniecie, odradzamy jego spożycie - zmodyfikowałyśmy recepturę na tyle, żeby ładnie się prezentowała na uszach i... chyba nieco straciła przy tym na jadalności. Noooo i po trzecie, nad czym współtowarzysze naszej szkolnej niedoli z pewnością ubolewać będą - jego użycie jest zakazane podczas wszelkich egzaminów, gier zespołowych i tym podobnych. //Tak więc zapowiada się kolejne kilka miesięcy bez snu, bo z "matury z Felixem" nici ._. ~Miona// Ale mimo wszystko nie przestajemy głęboko wierzyć, że samo przyodzianie Felixowych kolczyków może przynosić szczęście :D
Skoro już przy szczęściu jesteśmy, odrobinka tegoż bardzo nam się przyda - w przyszłym tygodniu przyjdzie nam się zmierzyć z próbnymi maturami ._. Czarodzieje, uwierzcie, to gorsze niż Owutemy! Trzymajcie kciuki, aby nasze wyczerpanie psychicznie nie osiągnęło zenitu pod koniec tygodnia, bo wtedy też musimy zachować nieco sił, coby potworzyć nieco nowości, o których zajawka może się niedługo pojawić na Lumosowym fp. My się już żegnamy, wracając do rozpaczliwego przerzucania notatek z dwóch lat nauki... Trzymajcie się ciepło, czarodzieje! //Niech grzejniczki bedą z Wami ~Lily//
Co prawda aparat udało nam się już zmusić do współpracy, jednak mimo to nie mogłyśmy sobie odmówić publikacji odkurzonych, starych fotek pewnego drobiazgu...
Dzisiaj pokażemy Wam kontynuację jednej z pierwszych kolekcji, jakie pojawiły się u nas na blogu. Chodzi rzecz jasna o "eliksiry i magiczne mikstury", a w zasadzie ich miniaturowe odpowiedniki. Możemy Wam zdradzić, że w związku z pewnym bardzo ciekawym zamówieniem nasze eliksiry niedługo przestaną być takie miniaturowe... A to nie wszystko ;> Wypatrujcie spoilerów na facebooku, bo będzie, oj będzie się działo ;)
Wracając do tematu... Dziś zaserwujemy Wam lek na wszelkie Wasze problemy. //W moim przypadku zabrzmiało to tak, jakbyśmy miały jakimś cudem unieszkodliwić nauczycieli ~Miona// //Mionka to nie Avada... ~Lily// Tzw. sraczka niewiele ma wspólnego z Avadą... Wbrew pozorom xD ~Miona// I nie, nie jest to ekonomiczna paczka ekstra skutecznego proszku na rozwolnienie, który mógłby przypadkiem znaleźć nad kubkiem z herbatą coponiektórych, skutkując, tak na przykład, odwołaniem zajęć szkolnych. Noo, przyznajcie się - każdy z Was chciał kiedyś mieć jeden taki naprawdę szczęśliwy dzień. Co byś nie zrobił/ła - to się uda. Nie nauczyłeś się na sprawdzian? Nic takiego, zostanie przełożony! Na obiad znów klopsy? Gdzieżby, tym razem naleśniczki! Matematyca robi kartkówkę? Nie tym razem!
Wystarczy łyk tego magicznego eliksiru i wszystkie problemy odpływają w siną dal... Można by rzec... łyk szczęścia ;) //Ach ta gra słów ~Lily// Dziś znów mamy dawkę szczęścia dedykowaną specjalnie dla pań, ponieważ są to szczęśliwe kolczyki :D Z zamkniętym szczęściem w środku ;)
Wymiary:
Materiały: buteleczki szklane, postarzane papierowe etykietki, elementy posrebrzane, korek.
Grrrhhh jak widać blogger pozwolił sobie "poprawić" zdjęcia -.-
Jeśli już teraz jesteście na etapie bezgranicznego zachwytu właściwościami Felixa, to chyba odpowiedni czas, żeby Was uświadomić. Po pierwsze - tego eliksiru nie wypijecie, bo zaklęcie Trwałego przylepca nieubłaganie trzyma korek buteleczki na jego miejscu. Po drugie - Nawet jeśli w akcie desperacji jakimś cudem się do niego dostaniecie, odradzamy jego spożycie - zmodyfikowałyśmy recepturę na tyle, żeby ładnie się prezentowała na uszach i... chyba nieco straciła przy tym na jadalności. Noooo i po trzecie, nad czym współtowarzysze naszej szkolnej niedoli z pewnością ubolewać będą - jego użycie jest zakazane podczas wszelkich egzaminów, gier zespołowych i tym podobnych. //Tak więc zapowiada się kolejne kilka miesięcy bez snu, bo z "matury z Felixem" nici ._. ~Miona// Ale mimo wszystko nie przestajemy głęboko wierzyć, że samo przyodzianie Felixowych kolczyków może przynosić szczęście :D
Skoro już przy szczęściu jesteśmy, odrobinka tegoż bardzo nam się przyda - w przyszłym tygodniu przyjdzie nam się zmierzyć z próbnymi maturami ._. Czarodzieje, uwierzcie, to gorsze niż Owutemy! Trzymajcie kciuki, aby nasze wyczerpanie psychicznie nie osiągnęło zenitu pod koniec tygodnia, bo wtedy też musimy zachować nieco sił, coby potworzyć nieco nowości, o których zajawka może się niedługo pojawić na Lumosowym fp. My się już żegnamy, wracając do rozpaczliwego przerzucania notatek z dwóch lat nauki... Trzymajcie się ciepło, czarodzieje! //Niech grzejniczki bedą z Wami ~Lily//
poniedziałek, 4 listopada 2013
[052] - Każdy Gryfon poskromi lwa, czyli nowe kolczyki ze starej serii
Witajcie :)
Ale ten czas leci! Zdawałoby się, że wczoraj dopiero narzekałyśmy na wakacyjne powtórki maturalne, na rozpoczęcie roku... a tu już połowa semestru za pasem! Może to kwestia tego, że w ferworze walki o przetrwanie w naszych szkołach, żyjąc z tygodnia na tydzień na kofeinie //prawdziwe z nas kawowe zombie - zamiast "móóóózgiiii" wtaczamy się do domu z pomrukiem "Kaaaaawyyy" ~Miona// ciężko zauważyć ten upływ czasu. Zupełnie nie zauważyłyśmy, że z każdym cotygodniowym spotkaniem handmadowym przybywa parę nowych drobiazgów, a jeden staruszek, który już dawno temu miałyśmy Wam pokazać wciąż czeka z nadzieją ujrzenia światła dziennego...
Były już kolczyki dla Ślizgonek, Krukonek...nawet Puchonki miały dla siebie dwie pary... W końcu nadszedł czas na Gryfonki i zamknięcie podstawowej kolekcji kolczyków ze zwierzętami domów.
Srebrne, rrryczące lewki ze szkarłatnymi kryształkami. Proste, a jednak mają swój urok :) Pół świata zjeździłyśmy za lwimi zawieszkami, które wyglądałyby choć trochę poważnie, dostatecznie oddawały majestat i siłę Gryffindoru. Na finiszu jednak poddałyśmy się urokowi lwiątek w wersji nieco słodszej, uroczej i... z całą pewnością zupełnie niepoważnej. Owa słodycz nie odjęła im jednak swego rodzaju majestaty i bijących z ich pyszczków odwagi... Widząc ten rozdziawiony pyszczek niemal słychać to groźne, potężne rrraawwr!
No dobra, chrzanimy. Pozostańmy przy bezpiecznej wersji, że te kolczyki
są po prostu Gryfońskie, a resztę epitetów każdy określi we własnym
zakresie :) Patrząc na nie z perspektywy czasu, wydają nam się takie
naturalne, zwyczajne - nieco nietypowy, acz delikatny Potterowy akcent
uzupełniający codzienny strój Gryfonki uwięzionej w mugolskim świecie.
Przy okazji naszej pierwszej i ostatniej jak na razie sprzedaży
stoiskowej na konwencie Magic Off (relacja tutaj), wykonałyśmy całkiem
sporo zwierzakowych kolczyków i cieszyły się one całkiem niezłą
popularnością :) Ostatnio nawet znalazłyśmy zdjęcie naszego
prowizorycznego stojaczka na kolczyki, //Robionego na hurra o godzinie
1.30, gdzie punkt szósta miałyśmy się stawić na konwencie ._. ~Miona// //wyobraźcie sobie naszą panike gdy przez 15 minut nie mogłyśmy znaleźć jednego kruka...~Lily// którego chyba jeszcze nie zdążyłyśmy Wam pokazać. Tak więc z okazji
braku okazji, paczcie :D
Parę sztuk nam jeszcze zostało, więc jakby ktoś był zainteresowany, niedługo pojawią się na Agrafce. //więc nic tylko obserwować bo może trafi się wam jakiś pupilek do przygarnięcia na uszy ~Lily//
A Wy co sądzicie o biżuterii z nawiązaniem do Hogwarckich domów? Pytanie zadajemy nie bez okazji - rączki nas świerzbią, żeby nieco rozwinąć temat, jako chwilowa odskocznia od niedawnego napływu zniczowej biżuterii. Pomysłów mamy krocie, póki co parę jest nawet stopniowo realizowanych ;) Czekamy na Wasze opinie i nietypowo szybko się żegnamy - czeka nas pracowita nocka :D
piątek, 18 października 2013
Potterowe prezenty #3 - otworzyć w wypadku ataku dementorów!
Witajcie! Tak się zastanawiałyśmy, co Wam dziś pokazać, i już, już Miona miała rozpocząć nierówną walkę z obróbką najnowszych zdjęć na złomputerze, a tu się nagle okazuje, że jeszcze jeden post z serii "Potterowych Prezentów" nam został! Pamiętacie jeszcze tą serię?
Biedny, zapomniany, zalegał sobie samotnie w "wersjach roboczych" postów. Sami rozumiecie, nie mogłyśmy mu tak brutalnie odmówić publikacji... //nie, wcale nie ma to nic wspólnego z moim niesamowitym "zapałem" do obróbki tych zdjęć :P~Miona// No, i stety bądź niestety, jest on jak na razie ostatnim postem tego typu - a to, czy będzie ich więcej zależy wyłącznie od Was. Trzy pierwsze posty z tej osobliwej kolekcji zostały wstawione na próbę, a że pomysły i materiały na tego typu posty nam się nigdy nie skończą, pozostaje pytanie, czy chcielibyście takowe oglądać. Swoją opinię możecie wyrazić w komentarzach :)
A dzisiejszy potterowy prezent jest o tyle szczególny, że... jadalny! Przydaje się w szczególności w przypadku ataku dementorów. Ręcznie wykonane zostało jedynie opakowanie, reszta to zasługa specjalistycznych machin, i cudownych składników, które tworzą najwspanialszą czekoladę na caaałym świecie... Nie przedłużając, już wyjaśniamy, zaraz po drobnym wprowadzeniu. Masz za sobą spotkanie pierwszego stopnia z Dementorem? Dementor na Twój widok szaleje z zachwytu, a na samą myśl o Twojej bliskości ma ochotę Cię ucałować? Nie martw się, nie jesteś jedyna/y - dementorzy to okropne paskudy i postąpiłyby tak z każdym. A jak już uda Wam się w obliczu zagrożenia wyczarować patronusa/zwiać pod spódnicę mamy, przyda Wam się coś, co podniesie Was na duchu i doda energii do dalszej walki. Nie, nie mówimy o Ognistej Whisky - to zostawmy nieco starszym czarodziejom. Mowa oczywiście o niezawodnej czekoladzie - najlepiej tej największej, z Miodowego Królestwa, chociaż ostatecznie wielka tabliczka pełnomlecznej Milki też zda egzamin //Ale to tylko dlatego, że mleczna...z orzechami już tak nie działa xD ~Lily// Tylko pamiętajcie - Ministerstwo przestrzega - otworzyć w wypadku ataku dementorów!
Biedny, zapomniany, zalegał sobie samotnie w "wersjach roboczych" postów. Sami rozumiecie, nie mogłyśmy mu tak brutalnie odmówić publikacji... //nie, wcale nie ma to nic wspólnego z moim niesamowitym "zapałem" do obróbki tych zdjęć :P~Miona// No, i stety bądź niestety, jest on jak na razie ostatnim postem tego typu - a to, czy będzie ich więcej zależy wyłącznie od Was. Trzy pierwsze posty z tej osobliwej kolekcji zostały wstawione na próbę, a że pomysły i materiały na tego typu posty nam się nigdy nie skończą, pozostaje pytanie, czy chcielibyście takowe oglądać. Swoją opinię możecie wyrazić w komentarzach :)
A dzisiejszy potterowy prezent jest o tyle szczególny, że... jadalny! Przydaje się w szczególności w przypadku ataku dementorów. Ręcznie wykonane zostało jedynie opakowanie, reszta to zasługa specjalistycznych machin, i cudownych składników, które tworzą najwspanialszą czekoladę na caaałym świecie... Nie przedłużając, już wyjaśniamy, zaraz po drobnym wprowadzeniu. Masz za sobą spotkanie pierwszego stopnia z Dementorem? Dementor na Twój widok szaleje z zachwytu, a na samą myśl o Twojej bliskości ma ochotę Cię ucałować? Nie martw się, nie jesteś jedyna/y - dementorzy to okropne paskudy i postąpiłyby tak z każdym. A jak już uda Wam się w obliczu zagrożenia wyczarować patronusa/zwiać pod spódnicę mamy, przyda Wam się coś, co podniesie Was na duchu i doda energii do dalszej walki. Nie, nie mówimy o Ognistej Whisky - to zostawmy nieco starszym czarodziejom. Mowa oczywiście o niezawodnej czekoladzie - najlepiej tej największej, z Miodowego Królestwa, chociaż ostatecznie wielka tabliczka pełnomlecznej Milki też zda egzamin //Ale to tylko dlatego, że mleczna...z orzechami już tak nie działa xD ~Lily// Tylko pamiętajcie - Ministerstwo przestrzega - otworzyć w wypadku ataku dementorów!
Oto i ona - czekolada ze specjalną nakładką od Ministerstwa Magii, informująca o ścisłych warunkach jakie muszą zaistnieć w przypadku jej spożycia. Sygnowana najprawdziwszą "pieczęcią" Ministerstwa po obu stronach i realistyczną grafiką przemawiającą do rozumu tym, którzy nie potrafią czytać //nam nie przemówiło do rozumu... Na następnym spotkaniu po urodzinach Lily pół tabliczki jakoś "rozeszło się po kościach", pomimo, że nie miałyśmy żadnej niezapowiedzianej wizyty zakapturzonych przyjaciół... ~Miona// Całość oczywiście wykonana na naszym firmowym, ręcznie postarzanym "pergaminie". Myślałyśmy nawet, zajadając się tą czekoladą, że można byłoby zrobić taki cały zestaw przeciwdementorowy
I jak wrażenia? Publikując te trzy posty pokazałyśmy Wam próbkę nieco bardziej "prywatnego" potterowego handmade, a jest to zaledwie kropla w morzu wszystkich pozablogowych potterowych rzeczy. Jeśli jesteście za kontynuacją serii, nie mamy nic przeciwko - pozostaje kwestia obfocić całą resztę :) Czekamy na Wasze opinie!
Trzymajcie się ciepło //noście czapki, unikajcie ciemnych zaułków i nie włóczcie się po nocach! Przestrzegają ciocia Miona i ciocia Lily ~Miona//
sobota, 12 października 2013
[050] - Jednorożcowy zbutelkowany naszyjnik
Witajcie!
Dużo było ostatnio Luny, prawda? A co Luna lubi najbardziej? //oprócz swirowania, czytania żonglera i jedzenia budyniu ~Lily// Oczywiście zwierzęta. Pójdźmy nieco dalej - jak zwierzęta, to oczywiście magiczne...A jakże by inaczej. Od zawsze chciałyśmy sobie przygarnąć z Mioną takiego małego pufka czy słodkie pisklę hipogryfka //Słodki mały hipogryfek jest ciekawą opcją, dopóki jest mały... Doszłyśmy do wniosku, że duże Hipogryfiątko nie byłoby zachwycone perspektywą zamieszkania na balkonie ._. ~Miona//. Tak bardzo urocze zwierzątka...co z tego ze taki hipogryf może cie zabić przy pierwszym lepszym myciu boksu...szczegóły...No pomijając zgłębianie tego drobnego faktu, że podzielamy niecodziennego fioła Hagrida i każda z nas marzy o własnym uroczym, wcale-nie-ziejącym ogniem-i-ani-trochę-krwiożerczym uroczym smoczkiem. Bo kto by nie chciał mieć małego Norbercika (ewentualnie Norbertę) pod swoimi skrzydłami?
Ale kończąc nasze nie prowadzące do niczego konkretnego wywody... Zdradzimy, że znów zaczęła się kolejna seria - tym razem seria magicznych stworzeń! Albo kontynuacja serii skarbów z szafeczki Mistrza Eliksirów w wersji zminiaturyzowanej, aranżowanych na biżuterię. Wszystko zależy od punktu widzenia. :P
Coby pobudzić Wasze zmordowane po całym tygodniu umysły do minimalnego wysiłku, mamy dla Was pytanie testowe prosto z lekcji ONMZ... Jakie zwierzę posiada ogromną magiczna moc, na tyle wielką, że użycza jej wielu różdżkom magicznym, współtworząc jej rdzeń? Podpowiedzią może być fakt, że sporo eliksirów opiera się także na składnikach sierści bądź rogów tego stworzonka...
.
.
.
.
.
.
Tak! to Jednorożec! //zabrzmiało to trochę jak z tych psychodelicznych bajek dla dzieci ._. ~Lily////Teletubisie mówią pa paa <szatański wzrok słoneczka-dzieciaczka> ~Miona//
Jak sama nazwa wskazuje, jednorożec może poszczycić się ślicznym, majestatycznym rogiem... I taki zminiaturyzowany róg jednorożca postanowiłyśmy umieścić w buteleczce, aranżując całość na delikatną zawieszkę od łańcuszka. Taki mały, magiczny róg tuż przy Twoim sercu... //byle nie zbyt blisko...róg w sercu nie jest dobrym pomysłem~Lily.// Jako, że powszechnie wiadomym jest, iż jednorożce prędzej są skłonne zaufać subtelnej kobiecie, to właśnie dla pań w każdym wieku dedykowany jest ten naszyjnik!
Mamy nadzieję, że zrozumiecie fakt, iż nie miałyśmy serca biegać po pobliskich lasach za jednorożcem, płosząc nieśmiałki na drzewach i budząc drzemiące testrale, tylko po to, aby pozbawić tego nieszczęsnego jednorożca rogu. No, nie wiemy, jak Wy, ale nas by niezwykle zdenerwował fakt, że ktoś nam odrąbał śliczny róg ze środka czoła - prawdopodobnie jednorożce podzielają nasze zdanie w tej płaszczyźnie i co za tym idzie, mogłoby nas to wiele kosztować. //pomijając drobny fakt, że "pobliskie" lasy są kilkanaście kilometrów stąd, a hasanie po lesie pozostało marzeniem, w obliczu stosu podręczników... ~Miona// Z tychże względów, zamiast skrzywdzenia tego pięknego, niewinnego stworzonka, wyprodukowałyśmy niewielką reprodukcję jego rogu z masy termoutwardzalnej. Naszyjnik sam w sobie jest oryginalny w swej prostocie, ale myślałyśmy już, żeby wykorzystać ten motyw przy nowych bransoletkach... No, ale zbyt wiele zdradzić nie możemy, gdzieżby wtedy była tajemnica :P //biorąc pod uwagę szczególik, że od czasu, jak je zrobimy, do czasu, aż je pokażemy zapewne minie tyle czasu, że zdążylibyście zapomnieć .-. ~Miona//
Nie pozostaje nam nic innego, niż się pożegnać, ale zanim to zrobimy... Właśnie się skapnęłyśmy, że jest to jubileuszowy, pięćdziesiąty post! W związku z tym naszło nas na refleksje egzystencjalne dotyczące tego bloga i zapragnęłyśmy zmian - oczywiście na lepsze :) Z tego względu mamy parę spraw organizacyjnych i kilka pytań do was, na które mamy nadzieję, że udzielicie odpowiedzi :) Trochę głupi pomysł umieszczać takie sprawy na końcu posta, bo zapewne sporo osób nie zdoła się przedrzeć przez resztę naszych wywodów, kapitulując mniej więcej w połowie, ale jestesmy dobrej myśli - apelujemy do wszystkich tych, którzy to czytają o wyrażenie swego zdania w komentarzach.
Okej, to zacznijmy od pierwszej sprawy - jak zapewne wiecie, od jakiegoś czasu mamy stronę na facebooku - pojawiają się tam zdjęcia wyrobów z bloga, informacje o nowych postach, sporadycznie spoilery i posty informacyjne. Ostatnio myślałyśmy, żeby stronkę nieco rozbudować i rozruszać - 2-3 razy w tygodniu pojawiałyby się treści urozmaicające, dodatkowe, przedpremierowe zdjęcia, ankiety, pytania do Was. Byłoby nam również miło, gdybyście zechcieli aktywnie uczestniczyć w dyskusjach - od razu atmosfera zrobi się cieplejsza :) Chciałybyśmy złapać kontakt z naszymi lubisiami, dowiedzieć się, co Wam się podoba, co nie, co chcielibyscie zobaczyć na blogu, czy macie jakieś pomysły. Pytanie do Was - co sądzicie o takowym scenariuszu? Mielibyście ochotę brać udział w tego typu "życiu" stronki?
Druga sprawa to jedynie pytanie - co chcielibyście oglądać na blogu? Kontynuację którejś z serii, jakieś nowości? A może macie jakieś własne pomysły? Piszcie w komentarzach, na maila, gdzie się da - wszystko odczytujemy i staramy się jak najszybciej odpisać.
Uff, to by było na tyle, jeśli chodzi o wypracowanie organizacyjne. O drobniejszych sprawach cały czas możecie przeczytać w "Proroku Codziennym", który widnieje na pasku bocznym bloga - może jest nie tyle codzienny, co po prostu aktualizowany tak często, ile razy zachodzi taka potrzeba. Dziękujemy za uwagę i mamy nadzieję, że nasze pytania spotkają się z jako takim odzewem :) Trzymajcie się ciepło!
Dużo było ostatnio Luny, prawda? A co Luna lubi najbardziej? //oprócz swirowania, czytania żonglera i jedzenia budyniu ~Lily// Oczywiście zwierzęta. Pójdźmy nieco dalej - jak zwierzęta, to oczywiście magiczne...A jakże by inaczej. Od zawsze chciałyśmy sobie przygarnąć z Mioną takiego małego pufka czy słodkie pisklę hipogryfka //Słodki mały hipogryfek jest ciekawą opcją, dopóki jest mały... Doszłyśmy do wniosku, że duże Hipogryfiątko nie byłoby zachwycone perspektywą zamieszkania na balkonie ._. ~Miona//. Tak bardzo urocze zwierzątka...co z tego ze taki hipogryf może cie zabić przy pierwszym lepszym myciu boksu...szczegóły...No pomijając zgłębianie tego drobnego faktu, że podzielamy niecodziennego fioła Hagrida i każda z nas marzy o własnym uroczym, wcale-nie-ziejącym ogniem-i-ani-trochę-krwiożerczym uroczym smoczkiem. Bo kto by nie chciał mieć małego Norbercika (ewentualnie Norbertę) pod swoimi skrzydłami?
Ale kończąc nasze nie prowadzące do niczego konkretnego wywody... Zdradzimy, że znów zaczęła się kolejna seria - tym razem seria magicznych stworzeń! Albo kontynuacja serii skarbów z szafeczki Mistrza Eliksirów w wersji zminiaturyzowanej, aranżowanych na biżuterię. Wszystko zależy od punktu widzenia. :P
Coby pobudzić Wasze zmordowane po całym tygodniu umysły do minimalnego wysiłku, mamy dla Was pytanie testowe prosto z lekcji ONMZ... Jakie zwierzę posiada ogromną magiczna moc, na tyle wielką, że użycza jej wielu różdżkom magicznym, współtworząc jej rdzeń? Podpowiedzią może być fakt, że sporo eliksirów opiera się także na składnikach sierści bądź rogów tego stworzonka...
.
.
.
.
.
.
Tak! to Jednorożec! //zabrzmiało to trochę jak z tych psychodelicznych bajek dla dzieci ._. ~Lily////Teletubisie mówią pa paa <szatański wzrok słoneczka-dzieciaczka> ~Miona//
Jak sama nazwa wskazuje, jednorożec może poszczycić się ślicznym, majestatycznym rogiem... I taki zminiaturyzowany róg jednorożca postanowiłyśmy umieścić w buteleczce, aranżując całość na delikatną zawieszkę od łańcuszka. Taki mały, magiczny róg tuż przy Twoim sercu... //byle nie zbyt blisko...róg w sercu nie jest dobrym pomysłem~Lily.// Jako, że powszechnie wiadomym jest, iż jednorożce prędzej są skłonne zaufać subtelnej kobiecie, to właśnie dla pań w każdym wieku dedykowany jest ten naszyjnik!
Mamy nadzieję, że zrozumiecie fakt, iż nie miałyśmy serca biegać po pobliskich lasach za jednorożcem, płosząc nieśmiałki na drzewach i budząc drzemiące testrale, tylko po to, aby pozbawić tego nieszczęsnego jednorożca rogu. No, nie wiemy, jak Wy, ale nas by niezwykle zdenerwował fakt, że ktoś nam odrąbał śliczny róg ze środka czoła - prawdopodobnie jednorożce podzielają nasze zdanie w tej płaszczyźnie i co za tym idzie, mogłoby nas to wiele kosztować. //pomijając drobny fakt, że "pobliskie" lasy są kilkanaście kilometrów stąd, a hasanie po lesie pozostało marzeniem, w obliczu stosu podręczników... ~Miona// Z tychże względów, zamiast skrzywdzenia tego pięknego, niewinnego stworzonka, wyprodukowałyśmy niewielką reprodukcję jego rogu z masy termoutwardzalnej. Naszyjnik sam w sobie jest oryginalny w swej prostocie, ale myślałyśmy już, żeby wykorzystać ten motyw przy nowych bransoletkach... No, ale zbyt wiele zdradzić nie możemy, gdzieżby wtedy była tajemnica :P //biorąc pod uwagę szczególik, że od czasu, jak je zrobimy, do czasu, aż je pokażemy zapewne minie tyle czasu, że zdążylibyście zapomnieć .-. ~Miona//
Nie pozostaje nam nic innego, niż się pożegnać, ale zanim to zrobimy... Właśnie się skapnęłyśmy, że jest to jubileuszowy, pięćdziesiąty post! W związku z tym naszło nas na refleksje egzystencjalne dotyczące tego bloga i zapragnęłyśmy zmian - oczywiście na lepsze :) Z tego względu mamy parę spraw organizacyjnych i kilka pytań do was, na które mamy nadzieję, że udzielicie odpowiedzi :) Trochę głupi pomysł umieszczać takie sprawy na końcu posta, bo zapewne sporo osób nie zdoła się przedrzeć przez resztę naszych wywodów, kapitulując mniej więcej w połowie, ale jestesmy dobrej myśli - apelujemy do wszystkich tych, którzy to czytają o wyrażenie swego zdania w komentarzach.
Okej, to zacznijmy od pierwszej sprawy - jak zapewne wiecie, od jakiegoś czasu mamy stronę na facebooku - pojawiają się tam zdjęcia wyrobów z bloga, informacje o nowych postach, sporadycznie spoilery i posty informacyjne. Ostatnio myślałyśmy, żeby stronkę nieco rozbudować i rozruszać - 2-3 razy w tygodniu pojawiałyby się treści urozmaicające, dodatkowe, przedpremierowe zdjęcia, ankiety, pytania do Was. Byłoby nam również miło, gdybyście zechcieli aktywnie uczestniczyć w dyskusjach - od razu atmosfera zrobi się cieplejsza :) Chciałybyśmy złapać kontakt z naszymi lubisiami, dowiedzieć się, co Wam się podoba, co nie, co chcielibyscie zobaczyć na blogu, czy macie jakieś pomysły. Pytanie do Was - co sądzicie o takowym scenariuszu? Mielibyście ochotę brać udział w tego typu "życiu" stronki?
Druga sprawa to jedynie pytanie - co chcielibyście oglądać na blogu? Kontynuację którejś z serii, jakieś nowości? A może macie jakieś własne pomysły? Piszcie w komentarzach, na maila, gdzie się da - wszystko odczytujemy i staramy się jak najszybciej odpisać.
Uff, to by było na tyle, jeśli chodzi o wypracowanie organizacyjne. O drobniejszych sprawach cały czas możecie przeczytać w "Proroku Codziennym", który widnieje na pasku bocznym bloga - może jest nie tyle codzienny, co po prostu aktualizowany tak często, ile razy zachodzi taka potrzeba. Dziękujemy za uwagę i mamy nadzieję, że nasze pytania spotkają się z jako takim odzewem :) Trzymajcie się ciepło!
sobota, 21 września 2013
[049] - Kolczyki ze znakiem Insygniów Śmierci
Witajcie :)
Kolejny tydzień szkoły za nami
Ostatnio, w związku z tym, że zaczęłyśmy sprowadzać zza granicy półfabrykaty i dorobiłyśmy się naszego pierwszego prawdziwego insygniowego wisiorka, przypomniały nam się wielkie obietnice poczynione wobec Was, związane z insygniowymi rzeczami. Aktualnie, jeżeli chodzi o półfabrykaty, jedziemy na zupełnych resztkach, co - możnaby się zdziwić - jeszcze bardziej pobudza naszą wyobraźnię xD Z tego wynika, że częściej powinnyśmy sobie przedłużać to nasze "out of stock", całkiem na zdrowie nam to wychodzi!
Z owych resztek półfabrykatów wykonałyśmy sporą ilość minicudeniek, z których część zaprezentujemy Wam dziś w poście.
Dawno dało się zdawać, była premiera ekranizacja ostatniej części Harrego Pottera a jeszcze dawniej wydanie samej książki *tutaj wklejamy melancholijną melodię, łzy wzruszenia i poczucie jak wszyscy jesteśmy starzy ._.*. A znak Insygniów zna już chyba cały świat //a jeśli nie... To nasza w tym głowa żeby wszystkich pouświadamiać! ~Miona//, a już na pewno wszyscy Potterheads!
Pojawia się on niemal wszędzie, gdzie bytowali Potteromaniacy //a także wszędzie tam, gdzie zjawiły się niegdyś Miona i Lily... khym... wciąż uważam, że rozwinięcie tematu naszej szalonej młodości nie jest najdoskonalszym pomysłem... ~Miona//Jeszcze za czasów szkolnych na ławce w sali od PO widziałam jeden na ścianie...hmmm...przypadek? Tak sądzę ._. ~Lily// i jest także bardzo popularnym wzorem wykorzystywanym w potterowej biżuterii
Skoro motyw Insygniów jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych potterowych motywów, dlatego nie może go zabraknąć również u nas! Po pastylkowych kolczykach, które wykonałyśmy wieki temu, przyszedł czas na małe unowocześnienie. Na dobry początek pokażemy Wam zupełnie nowe, insygniowo-kaboszonowe kolczyki w kilku wzorach!
I tak oto, wpadając w kolejne szaleństwo - tym razem insygniów - przytłaczamy potterowy świat naszymi kolejnymi pomysłami. Pomimo tej świadomości, owe pomysły się nie kończą, a my, tradycyjnie, nie wyrabiamy już z pokazywaniem Wam owoców pracy, zapoczątkowanych przez zderzenie się dwóch zwariowanych na punkcie Pottera szarych komórek w naszych głowach. Mamy nadzieję, że takich szarych komórek nam nie zabraknie - chociaż są to chyba obawy bezpodstawne, bo patrząc na to, co się ostatnio dzieje w związku z realizacją naszych postrzelonych pomysłów owe komórki nie próżnują i chyba ciągle przybywa im towarzystwa... Jaka szkoda, że pospolite neurony, które muszą przyjąć na siebie cały ciężar maturalnych powtórek, nie mogą wziąć z nich przykładu... No, nic, my spadamy przygotowywać się psychicznie na to, co czeka nas w następnym tygodniu szkoły. Jedyne, co możecie zrobić, to życzyć nam powodzenia... I sobie także, bo nie możecie zapomnieć o naszym >>KONKURSIE<< Został tylko tydzień... Pamiętajcie, że aby zabawa się odbyła, będzie musiało zgłosić się co najmniej 10 osób!
Kolejny tydzień szkoły za nami
Ostatnio, w związku z tym, że zaczęłyśmy sprowadzać zza granicy półfabrykaty i dorobiłyśmy się naszego pierwszego prawdziwego insygniowego wisiorka, przypomniały nam się wielkie obietnice poczynione wobec Was, związane z insygniowymi rzeczami. Aktualnie, jeżeli chodzi o półfabrykaty, jedziemy na zupełnych resztkach, co - możnaby się zdziwić - jeszcze bardziej pobudza naszą wyobraźnię xD Z tego wynika, że częściej powinnyśmy sobie przedłużać to nasze "out of stock", całkiem na zdrowie nam to wychodzi!
Z owych resztek półfabrykatów wykonałyśmy sporą ilość minicudeniek, z których część zaprezentujemy Wam dziś w poście.
Dawno dało się zdawać, była premiera ekranizacja ostatniej części Harrego Pottera a jeszcze dawniej wydanie samej książki *tutaj wklejamy melancholijną melodię, łzy wzruszenia i poczucie jak wszyscy jesteśmy starzy ._.*. A znak Insygniów zna już chyba cały świat //a jeśli nie... To nasza w tym głowa żeby wszystkich pouświadamiać! ~Miona//, a już na pewno wszyscy Potterheads!
Pojawia się on niemal wszędzie, gdzie bytowali Potteromaniacy //a także wszędzie tam, gdzie zjawiły się niegdyś Miona i Lily... khym... wciąż uważam, że rozwinięcie tematu naszej szalonej młodości nie jest najdoskonalszym pomysłem... ~Miona//Jeszcze za czasów szkolnych na ławce w sali od PO widziałam jeden na ścianie...hmmm...przypadek? Tak sądzę ._. ~Lily// i jest także bardzo popularnym wzorem wykorzystywanym w potterowej biżuterii
Skoro motyw Insygniów jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych potterowych motywów, dlatego nie może go zabraknąć również u nas! Po pastylkowych kolczykach, które wykonałyśmy wieki temu, przyszedł czas na małe unowocześnienie. Na dobry początek pokażemy Wam zupełnie nowe, insygniowo-kaboszonowe kolczyki w kilku wzorach!
I tak oto, wpadając w kolejne szaleństwo - tym razem insygniów - przytłaczamy potterowy świat naszymi kolejnymi pomysłami. Pomimo tej świadomości, owe pomysły się nie kończą, a my, tradycyjnie, nie wyrabiamy już z pokazywaniem Wam owoców pracy, zapoczątkowanych przez zderzenie się dwóch zwariowanych na punkcie Pottera szarych komórek w naszych głowach. Mamy nadzieję, że takich szarych komórek nam nie zabraknie - chociaż są to chyba obawy bezpodstawne, bo patrząc na to, co się ostatnio dzieje w związku z realizacją naszych postrzelonych pomysłów owe komórki nie próżnują i chyba ciągle przybywa im towarzystwa... Jaka szkoda, że pospolite neurony, które muszą przyjąć na siebie cały ciężar maturalnych powtórek, nie mogą wziąć z nich przykładu... No, nic, my spadamy przygotowywać się psychicznie na to, co czeka nas w następnym tygodniu szkoły. Jedyne, co możecie zrobić, to życzyć nam powodzenia... I sobie także, bo nie możecie zapomnieć o naszym >>KONKURSIE<< Został tylko tydzień... Pamiętajcie, że aby zabawa się odbyła, będzie musiało zgłosić się co najmniej 10 osób!
piątek, 13 września 2013
[048] - Zniczowa zakładka
Witajcie! Cześć! Czołem!
To było entuzjastyczne powitanie! ...mniej już entuzjastycznych potteromanek. Znacie tą myśl...pierwsze dwa tygodnie szkoły? Ee...luzik...PSO przecież, lekcje organizacyjne i te sprawy...to jeszcze nic...odpocznę sobie. Przecież to conajmniej kolejny tydzień wakacji. A co sądzą o tym nauczyciele? LOL NOPE. Właśnie tym dzięki temu już drugiego września Miona zakuwała do pierwszych odpytek, a trzeciego września obie opuściłyśmy szkołę już mając cały kalendarz zapisany sprawdzianami, powtórkami i zadaniami domowymi... Na dwa tygodnie wprzód. I tak będąc podobny tydzień w szkole czułyśmy się jak po miesiącu harówki. Sen o wolnym tygodniu? Raczej koszmar minionych dni. No, ale cóż - czas się przyzwyczajać, bo o ile w pierwszych tygodniach szkoły każdego dnia kładłyśmy się spać //i to nawet przed świtem! ~Miona//, to nie jesteśmy pewne, czy dane nam będzie zażywać tej rozkoszy przez resztę roku szkolnego. Ot, uroki klasy maturalnej :)
Eh...eh...eh...ale jeszcze tylko około 250 dni //matura w międzyczasie ~Miona// i WAKACJE! Pozytywne myślenie. Warto się tego nauczyć, okazuje się niezwykle przydatne //póki szkoła nie wypleni z nas resztek tego "myślenia" ~ Lily//. Tak więc...jak już jesteśmy przy szkole to może pomyślimy o czymś nieco przyjemniejszym.
Na przykład o naszym najnowszym konkursie! (link z boku) :D A skoro już jesteśmy przy konkursie, to warto przedstawić Wam jedną z nagród, która do tej pory nie zdążyła się pojawić na blogu - zakładkę, która mogła Wam już mignąć w konkursowych gifach i postach. Co prawda miałyśmy Wam ją pokazać dużo wcześniej, jednak jak powszechnie wiadomo, znicze nie zawsze mają ochotę na pozowanie do zdjęć... Ale cóż począć - taka jest niestety ich natura. Skoro już zdążyliście wstępnie się zapoznać z zakładką, jakaś dłuższa zapowiedź będzie tu zbędna. Przed państwem... elegancka metalowa zakładka do książki, ze złotym zniczem na łańcuszku!
Wymiary:
Materiały: Elementy metalowe, elementy posrebrzane
Skąd pomysł na zniczową zakładkę? Na pewno Wam nie raz wspomniałyśmy, że oprócz tego, że obie jesteśmy wielkimi Potteromaniaczkami jesteśmy także wielkimi Molami Ksiązkowymi. A który Potteromaniak nie chciałby mieć Potterowej zakładki? Śmiało, prosimy się zgłaszać. Nikt? No, to sprawa jasna :D
Zakładka jest leciutka, prosta i przyjemna. Można jej użyć do zaznaczenia ulubionego cytatu, bądź ostatnio czytanej książki. Jej ogromną zaletą jest to, że w ogóle się nie niszczy ani nie zużywa (czego nie można powiedzieć o papierowych zakładkach), no, a przy tym jak wygląda! Pozwolimy sobie nieskromnie przypuścić, że każdemu oczytanemu Pottermaniakowi się spodoba. Warto ją mieć choćby dlatego, że czytając od razu staje się przyjemniejsze, gdy malutki, uroczy ażurowy zniczyk powiewa obok okładki. Nawet nudne lektury wydają się bardziej emocjonujące niż zwykle //chociaż co do "Chłopów" to takiego przekonania to ja nie mam...ale ciągle dobrej myśli jestem ;] ~Lily//.. Chociaż, nie, wybaczcie. Jesteśmy Wam winne sprostowanie, zanim będzie za późno i z bananem na twarzy i zniczową zakładką w ręce chwycicie, dajmy na to, "Alfabetyczny spis zabytków Pcimia Dolnego" lub, co gorsza... Potop pióra Sienkiewicza, utwierdzeni w przekonaniu, że czeka Was przygoda życia. Tego, niestety... nie jesteśmy w stanie Wam zagwarantować. Co prawda jest takie powiedzenie... Nie oceniaj książki po okładce. True. Jednak są wyjątki od tej reguły i występują zazwyczaj właśnie wśród szkolnych lektur. A jeśli a okładce napisane jest, na przykład, "Chłopi", albo "Cierpienia młodego Wertera"... wtedy możecie się zacząć psychicznie przygotowywać na prawdziwą męczarnię, najlepiej, zanim z resztką naiwnej nadziei zaczniecie czytać pierwszą stronę. To może być nawet niebezpieczne, powodować uszczerbki na zdrowiu psychicznym. Mówimy serio. Serio serio. Dwa żywe przykłady potwierdzające tę tezę właśnie na zmianę piszą posta. I muszą już chyba kończyć, bo późno się robi, a wyżej wymienione lektury same się nie przeczytają... Trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy wyszły z tego żywe...
To było entuzjastyczne powitanie! ...mniej już entuzjastycznych potteromanek. Znacie tą myśl...pierwsze dwa tygodnie szkoły? Ee...luzik...PSO przecież, lekcje organizacyjne i te sprawy...to jeszcze nic...odpocznę sobie. Przecież to conajmniej kolejny tydzień wakacji. A co sądzą o tym nauczyciele? LOL NOPE. Właśnie tym dzięki temu już drugiego września Miona zakuwała do pierwszych odpytek, a trzeciego września obie opuściłyśmy szkołę już mając cały kalendarz zapisany sprawdzianami, powtórkami i zadaniami domowymi... Na dwa tygodnie wprzód. I tak będąc podobny tydzień w szkole czułyśmy się jak po miesiącu harówki. Sen o wolnym tygodniu? Raczej koszmar minionych dni. No, ale cóż - czas się przyzwyczajać, bo o ile w pierwszych tygodniach szkoły każdego dnia kładłyśmy się spać //i to nawet przed świtem! ~Miona//, to nie jesteśmy pewne, czy dane nam będzie zażywać tej rozkoszy przez resztę roku szkolnego. Ot, uroki klasy maturalnej :)
Eh...eh...eh...ale jeszcze tylko około 250 dni //matura w międzyczasie ~Miona// i WAKACJE! Pozytywne myślenie. Warto się tego nauczyć, okazuje się niezwykle przydatne //póki szkoła nie wypleni z nas resztek tego "myślenia" ~ Lily//. Tak więc...jak już jesteśmy przy szkole to może pomyślimy o czymś nieco przyjemniejszym.
Na przykład o naszym najnowszym konkursie! (link z boku) :D A skoro już jesteśmy przy konkursie, to warto przedstawić Wam jedną z nagród, która do tej pory nie zdążyła się pojawić na blogu - zakładkę, która mogła Wam już mignąć w konkursowych gifach i postach. Co prawda miałyśmy Wam ją pokazać dużo wcześniej, jednak jak powszechnie wiadomo, znicze nie zawsze mają ochotę na pozowanie do zdjęć... Ale cóż począć - taka jest niestety ich natura. Skoro już zdążyliście wstępnie się zapoznać z zakładką, jakaś dłuższa zapowiedź będzie tu zbędna. Przed państwem... elegancka metalowa zakładka do książki, ze złotym zniczem na łańcuszku!
Wymiary:
Materiały: Elementy metalowe, elementy posrebrzane
Skąd pomysł na zniczową zakładkę? Na pewno Wam nie raz wspomniałyśmy, że oprócz tego, że obie jesteśmy wielkimi Potteromaniaczkami jesteśmy także wielkimi Molami Ksiązkowymi. A który Potteromaniak nie chciałby mieć Potterowej zakładki? Śmiało, prosimy się zgłaszać. Nikt? No, to sprawa jasna :D
Zakładka jest leciutka, prosta i przyjemna. Można jej użyć do zaznaczenia ulubionego cytatu, bądź ostatnio czytanej książki. Jej ogromną zaletą jest to, że w ogóle się nie niszczy ani nie zużywa (czego nie można powiedzieć o papierowych zakładkach), no, a przy tym jak wygląda! Pozwolimy sobie nieskromnie przypuścić, że każdemu oczytanemu Pottermaniakowi się spodoba. Warto ją mieć choćby dlatego, że czytając od razu staje się przyjemniejsze, gdy malutki, uroczy ażurowy zniczyk powiewa obok okładki. Nawet nudne lektury wydają się bardziej emocjonujące niż zwykle //chociaż co do "Chłopów" to takiego przekonania to ja nie mam...ale ciągle dobrej myśli jestem ;] ~Lily//.. Chociaż, nie, wybaczcie. Jesteśmy Wam winne sprostowanie, zanim będzie za późno i z bananem na twarzy i zniczową zakładką w ręce chwycicie, dajmy na to, "Alfabetyczny spis zabytków Pcimia Dolnego" lub, co gorsza... Potop pióra Sienkiewicza, utwierdzeni w przekonaniu, że czeka Was przygoda życia. Tego, niestety... nie jesteśmy w stanie Wam zagwarantować. Co prawda jest takie powiedzenie... Nie oceniaj książki po okładce. True. Jednak są wyjątki od tej reguły i występują zazwyczaj właśnie wśród szkolnych lektur. A jeśli a okładce napisane jest, na przykład, "Chłopi", albo "Cierpienia młodego Wertera"... wtedy możecie się zacząć psychicznie przygotowywać na prawdziwą męczarnię, najlepiej, zanim z resztką naiwnej nadziei zaczniecie czytać pierwszą stronę. To może być nawet niebezpieczne, powodować uszczerbki na zdrowiu psychicznym. Mówimy serio. Serio serio. Dwa żywe przykłady potwierdzające tę tezę właśnie na zmianę piszą posta. I muszą już chyba kończyć, bo późno się robi, a wyżej wymienione lektury same się nie przeczytają... Trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy wyszły z tego żywe...
czwartek, 5 września 2013
[047] - List z Hogwartu!
Czyli Niespodzianka, której wszyscy się od dawna spodziewali :D
Witajcie!
Iiii stało się. Znaczna część naszej niespodzianki zostanie wyjaśniona w dzisiejszym poście. Nie mogłyśmy się powstrzymać przed nadaniem postowi takiego, a nie innego tytułu - potem nieco go zmienimy ;P
Pozwolimy sobie zapożyczyć wstęp od Olivera Wooda. Otóż, z pełną świadomością wagi tych słów... To jest to. Coś naprawdę wielkiego. Coś, na co wszyscy czekaliśmy...
Pierwszy września już dawno za nami, a list z Hogwartu nie dotarł i tym razem.
Zastanawialiście się kiedyś, gdzie on się do cholibki jasnej podziewał przez te wszystkie lata? Wyczekiwanie 11 urodzin, następnie, przeżywszy rozczarowanie pocieszenie się nadzieją, że wina leży po stronie Poczty Polskiej i już w tym, właśnie w tym roku przyślą sową sprostowanie, albo - lepiej! - Hagrid odbierze Was osobiście, prowadząc przez ceglaną furtkę do magicznego świata? Nie w tym roku? To za rok. Może następny? A kolejny...? Jeszcze jeden.....? Tak. Znamy ten ból... To uczucie z pewnością podziela całą rzesza Potteromanów na całym świecie. Z czasem traciliśmy nadzieję, niektórzy z nas odłożyli marzenia na bok i zajęli się budowaniem swego życia w świecie mugoli. My jednak nie mamy w zwyczaju rezygnować z marzeń. Skoro przez te wszystkie lata list z Hogwartu nie trafił pod nasz adres, uznałyśmy, że najwyższy czas, aby to zmienić, a więc postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce... Długo pracowałyśmy, żeby efekty naszego dłubania nadawały się do pokazania szerszemu gronu. W końcu, po nieco ponad roku opracowywania projektów i dopieszczania szczegółów, nadszedł czas, aby efekty ujrzały światło dzienne...
[cięcie]
Dobra, dobra, żeby nikt nie powiedział, że Miona i Lily powinny zainwestować w Snickersa, bo zaczynają gwiazdorzyć //Dieta nie pozwala ;_; JaPko może być? ~Miona// //Miona odchudza sie z dementora na chyba różdzkę ._. ~Lily//, przejdziemy do rzeczy.
Tak, postanowiłyśmy naprawić błąd, za sprawą którego w wieku 11 lat List z Hogwartu jakomś cudem do Was nie dotarł. Nie ma znaczenia, z jakiego powodu do tej pory nie otrzymaliście listu - czy to fatalny błąd w Hogwarckich spisach, czy może małe niedociągnięcie ze strony Poczty Poslkiej //lub Dumbledore zjadł za dużo musów-świstusów i jakoś tak wyszło...nie wnikam ._. ~Lily// przedawkował dropsy... Cytrynowe, rzecz jasna ~Miona// A może to rodzice go ukryli //rzecz jasna list, a nie Dumbledora z jego musami xD ~Miona//? Spekulacje odsuńmy na bok, bo już teraz każdy z Was może mieć swoją własną, najprawdziwszą replikę listu z odręcznym podpisem wicedyrektor McGonnagall, oraz jedynym w swoim rodzaju biletem na Hogwart's Express - niepowtarzalną przepustkę do magicznego świata!
Różnica kolorów między przodem koperty, a resztą elementów wynika z innego oświetlenia, niestety na razie dysponujemy tylko takimi zdjęciami :(
Jak widać, pierwszy list wykonałyśmy jako spolszczoną replikę listu Harrego Pottera, a dokładniej tego, który Harry dostał jako pierwszy. W końcu było ich na tyle dużo, że istnieje prawdopodobieństwo, że któryś "przypadkiem" znaleźliście przechadzając się ulicą Privet Drive w Little Whinning, rzucając tajemne zaklęcie szybkiego tłumacza...
Zestaw składa się z zaadresowanej koperty, listu akceptacyjnego, biletu na pociąg Hogwart's Express odjeżdżającego z peronu 9 i 3/4, oraz, naturalnie, listy wszystkiego, co każdy uczeń będzie potrzebować na pierwszym roku. //prawie jak lista podreczników w necie...prawie robi wielką róznice...to jest dużo fajniejsze~! ~Lily//
Koperta, jak i wszystkie karty listu stylizowałyśmy na pergamin - ma nieco inną teksturę niż zwykły papier i jest (w zależności od tego, jak bardzo się nad nią pastwiłyśmy) //a pastwiłysmy sie strasznie ;.; ~Lily//, mniej lub bardziej zabarwiona odcieniami brązu. Zarówno imię przyszłego studenta, jak i podpis Wicedyrektorki Hogwartu zostały napisane ręcznie, szmaragdowozielonym atramentem //Co prawda pozwoliłyśmy sobie wyręczyć Minervę, składając jej podpis, jednak z pewnością nie będzie miałą nam tego za złe :P ~Miona// // i nikt na nas nie doniesie za sfałszowanie podpisu do Ministerstwa Magii co? ;.; ~Lily//
List zapieczętowany jest własnoręcznie rzeźbioną Hogwarcką pieczęcią, wzorowaną na tej pojawiającej się w filmie. Gra światła w ekranizacji pierwszej części jest nieco złudna, toteż na wszelki wypadek wykonałyśmy dwie wersje pieczęci - wklęsłą, oraz wypukłą. Tak by nie było żadnych niedomówień :>
Na dzisiaj kończymy - planowałyśmy, aby ten post był nieco bardziej uroczysty, ale i na to przyjdzie czas. No, jeżeli myślicie, że cała niespodzianka niniejszym przestała być niespodzianką, to możecie się jeszcze zdziwić. Już jutro (dokładnie za 21 godzin i 40 minut) dowiecie się, co takiego, powiązanego po części z dzisiejszym postem Wam jeszcze przyszykowałyśmy. Kto wie? Może posiadanie własnego listu z Hogwartu stanie się jeszcze bardziej realne? :>
----------
Twój własny list z Hogwartu teraz do wygrania w najnowszym KONKURSIE :D
EDIT: KONKURS ROSTRZYGNIĘTY - KLIK
Witajcie!
Iiii stało się. Znaczna część naszej niespodzianki zostanie wyjaśniona w dzisiejszym poście. Nie mogłyśmy się powstrzymać przed nadaniem postowi takiego, a nie innego tytułu - potem nieco go zmienimy ;P
Pozwolimy sobie zapożyczyć wstęp od Olivera Wooda. Otóż, z pełną świadomością wagi tych słów... To jest to. Coś naprawdę wielkiego. Coś, na co wszyscy czekaliśmy...
Pierwszy września już dawno za nami, a list z Hogwartu nie dotarł i tym razem.
Zastanawialiście się kiedyś, gdzie on się do cholibki jasnej podziewał przez te wszystkie lata? Wyczekiwanie 11 urodzin, następnie, przeżywszy rozczarowanie pocieszenie się nadzieją, że wina leży po stronie Poczty Polskiej i już w tym, właśnie w tym roku przyślą sową sprostowanie, albo - lepiej! - Hagrid odbierze Was osobiście, prowadząc przez ceglaną furtkę do magicznego świata? Nie w tym roku? To za rok. Może następny? A kolejny...? Jeszcze jeden.....? Tak. Znamy ten ból... To uczucie z pewnością podziela całą rzesza Potteromanów na całym świecie. Z czasem traciliśmy nadzieję, niektórzy z nas odłożyli marzenia na bok i zajęli się budowaniem swego życia w świecie mugoli. My jednak nie mamy w zwyczaju rezygnować z marzeń. Skoro przez te wszystkie lata list z Hogwartu nie trafił pod nasz adres, uznałyśmy, że najwyższy czas, aby to zmienić, a więc postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce... Długo pracowałyśmy, żeby efekty naszego dłubania nadawały się do pokazania szerszemu gronu. W końcu, po nieco ponad roku opracowywania projektów i dopieszczania szczegółów, nadszedł czas, aby efekty ujrzały światło dzienne...
[cięcie]
Dobra, dobra, żeby nikt nie powiedział, że Miona i Lily powinny zainwestować w Snickersa, bo zaczynają gwiazdorzyć //Dieta nie pozwala ;_; JaPko może być? ~Miona// //Miona odchudza sie z dementora na chyba różdzkę ._. ~Lily//, przejdziemy do rzeczy.
Tak, postanowiłyśmy naprawić błąd, za sprawą którego w wieku 11 lat List z Hogwartu jakomś cudem do Was nie dotarł. Nie ma znaczenia, z jakiego powodu do tej pory nie otrzymaliście listu - czy to fatalny błąd w Hogwarckich spisach, czy może małe niedociągnięcie ze strony Poczty Poslkiej //lub Dumbledore zjadł za dużo musów-świstusów i jakoś tak wyszło...nie wnikam ._. ~Lily// przedawkował dropsy... Cytrynowe, rzecz jasna ~Miona// A może to rodzice go ukryli //rzecz jasna list, a nie Dumbledora z jego musami xD ~Miona//? Spekulacje odsuńmy na bok, bo już teraz każdy z Was może mieć swoją własną, najprawdziwszą replikę listu z odręcznym podpisem wicedyrektor McGonnagall, oraz jedynym w swoim rodzaju biletem na Hogwart's Express - niepowtarzalną przepustkę do magicznego świata!
Różnica kolorów między przodem koperty, a resztą elementów wynika z innego oświetlenia, niestety na razie dysponujemy tylko takimi zdjęciami :(
Jak widać, pierwszy list wykonałyśmy jako spolszczoną replikę listu Harrego Pottera, a dokładniej tego, który Harry dostał jako pierwszy. W końcu było ich na tyle dużo, że istnieje prawdopodobieństwo, że któryś "przypadkiem" znaleźliście przechadzając się ulicą Privet Drive w Little Whinning, rzucając tajemne zaklęcie szybkiego tłumacza...
Zestaw składa się z zaadresowanej koperty, listu akceptacyjnego, biletu na pociąg Hogwart's Express odjeżdżającego z peronu 9 i 3/4, oraz, naturalnie, listy wszystkiego, co każdy uczeń będzie potrzebować na pierwszym roku. //prawie jak lista podreczników w necie...prawie robi wielką róznice...to jest dużo fajniejsze~! ~Lily//
Koperta, jak i wszystkie karty listu stylizowałyśmy na pergamin - ma nieco inną teksturę niż zwykły papier i jest (w zależności od tego, jak bardzo się nad nią pastwiłyśmy) //a pastwiłysmy sie strasznie ;.; ~Lily//, mniej lub bardziej zabarwiona odcieniami brązu. Zarówno imię przyszłego studenta, jak i podpis Wicedyrektorki Hogwartu zostały napisane ręcznie, szmaragdowozielonym atramentem //Co prawda pozwoliłyśmy sobie wyręczyć Minervę, składając jej podpis, jednak z pewnością nie będzie miałą nam tego za złe :P ~Miona// // i nikt na nas nie doniesie za sfałszowanie podpisu do Ministerstwa Magii co? ;.; ~Lily//
List zapieczętowany jest własnoręcznie rzeźbioną Hogwarcką pieczęcią, wzorowaną na tej pojawiającej się w filmie. Gra światła w ekranizacji pierwszej części jest nieco złudna, toteż na wszelki wypadek wykonałyśmy dwie wersje pieczęci - wklęsłą, oraz wypukłą. Tak by nie było żadnych niedomówień :>
Na dzisiaj kończymy - planowałyśmy, aby ten post był nieco bardziej uroczysty, ale i na to przyjdzie czas. No, jeżeli myślicie, że cała niespodzianka niniejszym przestała być niespodzianką, to możecie się jeszcze zdziwić. Już jutro (dokładnie za 21 godzin i 40 minut) dowiecie się, co takiego, powiązanego po części z dzisiejszym postem Wam jeszcze przyszykowałyśmy. Kto wie? Może posiadanie własnego listu z Hogwartu stanie się jeszcze bardziej realne? :>
----------
Twój własny list z Hogwartu teraz do wygrania w najnowszym KONKURSIE :D
EDIT: KONKURS ROSTRZYGNIĘTY - KLIK
piątek, 30 sierpnia 2013
[046] - Filmowy naszyjnik Luny Lovegood
Witajcie :)
Po wyczerpującym roku szkolnym dopiero teraz powoli zaczynamy odbierać bodźce i wracamy do świata żywych... A wakacje właśnie się kończą! Dość silnym bodźcem sprowadzającym nas z impetem na ziemię i wybudzającym z wakacyjnego transu są... Nagłe ubytki w półfabrykatach, jakie odkryłyśmy po dwóch miesiącach beztroskiego tworzenia //Nie, wcale nie świadomość nadchodzącej matury ~Miona//. Ostatnio, nawet przez wakacje mamy ręce pełne roboty i przez ten cały zawrót głowy zupełnie nam umknęła potrzeba uzupełnienia zapasów. Paradoksalnie - niby czasu jako takiego nie było, a tu nagle w szafce z półfabrykatami zieją pustki //oto prawdziwa magia... ~Miona//.
Jak widać, zdążyłyśmy już wrócić z buszu, a nawet nie pochwaliłyśmy się wrażeniami z podróży...
Tak więc w wielkim skrócie: Jak widać, z Internetem wcale nie było tak wspaniale, jak się zapowiadało - do sukcesów zaliczamy powstanie kilkunastu nowych rzeczy, do porażek natomiast - bezskuteczne łapanie łącza w poplątanych pozycjach jogi, wznosząc laptopa ku niebu... Na szczęście - teraz, w miejskiej dżungli z netem nie będzie problemu. Na nieszczęście - teraz czeka nas szkoła. No nic, zanim wspomnienia całonocnych randek z podręcznikami i świadomość zbliżającej się ogromnymi krokami matury przytłoczy nas doszczętnie, postaramy się wykrzesać jeszcze trochę sił na blogowanie BEZ marudzenia o szkole. //challenge accepted... Ożesz szlaaaaag, MATURA?! TO JUŻ?! Żegnaj, weno twórcza... Będziemy tęsknić ;_; ~Miona// //musiałaś...nie mogłaś się powstrzymać...~Lily//
Czyste, przesycone tlenem powietrze i czarujący szum poruszanych wiatrem liści to coś, co niewątpliwie wpływa zbawiennie na pokłady weny Twórczej. Tworzenie tym leśnym mikroklimacie to coś, co Miona i Lily lubią najbardziej //zdecydowanie pomijamy kwestię wszechobecnych komarów, pająków, i innego robactwa w bilansie ogólnym ~Miona// /żeby komary atakowały chociaż tylko w nocy...nie...całodzienna jadlodajnia~! ~Lily// Pakując się na wyjazd postanowiłyśmy zrealizować parę nieco starszych pomysłów. Jeden z nich, który zapowiadamy od dawna (jak to bezbłędnie ujęła w komentarzu "budujemy napięcie jak w milionerach" :D) Miał być bohaterem dzisiejszego posta, jednak w międzyczasie nastąpiła zmiana planów, i poznacie go w nieco bardziej "uroczystych" okolicznościach - a jakich, to już pozostanie tajemnicą - gwarantujemy, że warto będzie poczekać :D.
Niemniej jednak znalazłyśmy całkiem niezłe zastępstwo za obiecaną niespodziankę, albowiem zaprezentujemy Wam dziś uzupełnienie kolekcji, a zarazem kolejną z dumnie brzmiących "lumosowych replik."
Pamiętacie jeszcze repliki (książkowe oraz filmowe) Kolczyków Luny Lovegood? Nie da się ukryć, że darzymy tą bohaterkę niemałą sympatią, więc było niemal pewne, że do tematu wrócimy.Tak też się stało - w miarę szybko udało nam się wykminić bardzo charakterystyczny dla Luny naszyjnik, na początek - w uproszczonej, to jest filmowej wersji.
Oto i nasza interpretacja filmowej wersji. Czy wyszła lepiej, czy gorzej niż oryginał, musicie już zdecydować sami. My jednak jesteśmy nastawione nieco krytycznie wobec repliki z Noble, gdyż nam toto z żadnej strony korka nie przypomina, pomijając już wycenę tego korka :P Naszyjnik ujął nas swoją prostotą :D Szczerze powiedziawszy, dlatego replika filmowa poszła na pierwszy ogień, bo... łatwiej było ją sobie wyobrazić :P W książce jest mowa o "naszyjnika z KORKÓW piwa kremowego" - co oznacza, że zabieg z obrabianiem koreczków musiałyby być powtarzane więcej niż raz... Poza tym wypadałoby jeszcze je jakoś ładnie połączyć w naszyjnik. Dla naszych przytłoczonych wizją szkoły mózgów to zdecydowanie zbyt wiele :P
Wybierając jako materiał korek, postawiłyśmy na autentyczność - ten sam wisiorek wykonany z modeliny utraciłby nieco na uroku, choć zapewne więcej osób skłoniłoby się właśnie ku modelinowej wersji. Cóż... Życie - replika to replika, a żeby mogła nosić swój zaszczytny tytuł, musi być autentyczna. Nie zmienia to oczywiście faktu, że modelinowa wersja ma spore prawdopodobieństwo powstać - już nie jako replika, ale jako Luniaczkowy gadżet :D Im więcej Luny u nas, tym lepiej! //Luny nigdy za dużo! ~Lily// Czy jest wśród Was ktoś, kto podziela nasze zdanie?
Po wyczerpującym roku szkolnym dopiero teraz powoli zaczynamy odbierać bodźce i wracamy do świata żywych... A wakacje właśnie się kończą! Dość silnym bodźcem sprowadzającym nas z impetem na ziemię i wybudzającym z wakacyjnego transu są... Nagłe ubytki w półfabrykatach, jakie odkryłyśmy po dwóch miesiącach beztroskiego tworzenia //Nie, wcale nie świadomość nadchodzącej matury ~Miona//. Ostatnio, nawet przez wakacje mamy ręce pełne roboty i przez ten cały zawrót głowy zupełnie nam umknęła potrzeba uzupełnienia zapasów. Paradoksalnie - niby czasu jako takiego nie było, a tu nagle w szafce z półfabrykatami zieją pustki //oto prawdziwa magia... ~Miona//.
Jak widać, zdążyłyśmy już wrócić z buszu, a nawet nie pochwaliłyśmy się wrażeniami z podróży...
Tak więc w wielkim skrócie: Jak widać, z Internetem wcale nie było tak wspaniale, jak się zapowiadało - do sukcesów zaliczamy powstanie kilkunastu nowych rzeczy, do porażek natomiast - bezskuteczne łapanie łącza w poplątanych pozycjach jogi, wznosząc laptopa ku niebu... Na szczęście - teraz, w miejskiej dżungli z netem nie będzie problemu. Na nieszczęście - teraz czeka nas szkoła. No nic, zanim wspomnienia całonocnych randek z podręcznikami i świadomość zbliżającej się ogromnymi krokami matury przytłoczy nas doszczętnie, postaramy się wykrzesać jeszcze trochę sił na blogowanie BEZ marudzenia o szkole. //challenge accepted... Ożesz szlaaaaag, MATURA?! TO JUŻ?! Żegnaj, weno twórcza... Będziemy tęsknić ;_; ~Miona// //musiałaś...nie mogłaś się powstrzymać...~Lily//
Czyste, przesycone tlenem powietrze i czarujący szum poruszanych wiatrem liści to coś, co niewątpliwie wpływa zbawiennie na pokłady weny Twórczej. Tworzenie tym leśnym mikroklimacie to coś, co Miona i Lily lubią najbardziej //zdecydowanie pomijamy kwestię wszechobecnych komarów, pająków, i innego robactwa w bilansie ogólnym ~Miona// /żeby komary atakowały chociaż tylko w nocy...nie...całodzienna jadlodajnia~! ~Lily// Pakując się na wyjazd postanowiłyśmy zrealizować parę nieco starszych pomysłów. Jeden z nich, który zapowiadamy od dawna (jak to bezbłędnie ujęła w komentarzu "budujemy napięcie jak w milionerach" :D) Miał być bohaterem dzisiejszego posta, jednak w międzyczasie nastąpiła zmiana planów, i poznacie go w nieco bardziej "uroczystych" okolicznościach - a jakich, to już pozostanie tajemnicą - gwarantujemy, że warto będzie poczekać :D.
Niemniej jednak znalazłyśmy całkiem niezłe zastępstwo za obiecaną niespodziankę, albowiem zaprezentujemy Wam dziś uzupełnienie kolekcji, a zarazem kolejną z dumnie brzmiących "lumosowych replik."
Pamiętacie jeszcze repliki (książkowe oraz filmowe) Kolczyków Luny Lovegood? Nie da się ukryć, że darzymy tą bohaterkę niemałą sympatią, więc było niemal pewne, że do tematu wrócimy.Tak też się stało - w miarę szybko udało nam się wykminić bardzo charakterystyczny dla Luny naszyjnik, na początek - w uproszczonej, to jest filmowej wersji.
Oto i nasza interpretacja filmowej wersji. Czy wyszła lepiej, czy gorzej niż oryginał, musicie już zdecydować sami. My jednak jesteśmy nastawione nieco krytycznie wobec repliki z Noble, gdyż nam toto z żadnej strony korka nie przypomina, pomijając już wycenę tego korka :P Naszyjnik ujął nas swoją prostotą :D Szczerze powiedziawszy, dlatego replika filmowa poszła na pierwszy ogień, bo... łatwiej było ją sobie wyobrazić :P W książce jest mowa o "naszyjnika z KORKÓW piwa kremowego" - co oznacza, że zabieg z obrabianiem koreczków musiałyby być powtarzane więcej niż raz... Poza tym wypadałoby jeszcze je jakoś ładnie połączyć w naszyjnik. Dla naszych przytłoczonych wizją szkoły mózgów to zdecydowanie zbyt wiele :P
Wybierając jako materiał korek, postawiłyśmy na autentyczność - ten sam wisiorek wykonany z modeliny utraciłby nieco na uroku, choć zapewne więcej osób skłoniłoby się właśnie ku modelinowej wersji. Cóż... Życie - replika to replika, a żeby mogła nosić swój zaszczytny tytuł, musi być autentyczna. Nie zmienia to oczywiście faktu, że modelinowa wersja ma spore prawdopodobieństwo powstać - już nie jako replika, ale jako Luniaczkowy gadżet :D Im więcej Luny u nas, tym lepiej! //Luny nigdy za dużo! ~Lily// Czy jest wśród Was ktoś, kto podziela nasze zdanie?
Etykiety:
biżuteria,
Czarująca biżuteria,
handmade,
Harry Potter,
korek,
Lumosowe repliki,
Luna,
Luna Lovegood,
Magiczne dyndajła,
Naszyjnik Luny,
Naszyjnik Luny Lovegood
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
[45] - Naszyjnik-sekretnik ze złotym zniczem
Taaak, tak, tak, tak! Jest internet! A tam, gdzie jest internet, musi być i zaległy post...
<edit> Tak, bo oczywiście po co blogger miałby opublikować właściwego posta? Przez jakiś czas mogliście pooglądać sobie spoilerowego posta w wersji notatkowo-śmietnikowej, czyli w zupełnie pierwszej fazie powstawania. Serdecznie przepraszamy, że byliście narażeni na oglądanie tego... czegoś -.-''
A więc oto i post właściwy...
Witajcie z samego środka lasu! :)
Nasza zniczowa obsesja podpowiadała cicho, że blog cierpi ostatnio na poważne niedobory zniczy. I słusznie! Jak zawsze spieszymy mu z pomocą, serwując małą zniczową nowość i produkując zastraszające ilości kolejnych aranżacji uroczej, maleńkiej złotej piłeczki z rozkosznie trzepoczącymi, srebrzystymi skrzydełkami. Pytanie tylko - kto potem będzie w stanie znieść ten zniczowy spam? //ee...ja? ._. ~Lily//
Historia dzisiejszej pracy sięga czasów stosunkowo dalekich... Otóż dawno, dawno temu, buszując po sklepach z półfabrykatami, natknęłyśmy się na urzekający, ażurowy, lśniący i w dodatku... okrągły drobiazg. Do tych superlatywów warto dodać, że budził słodkie wspomnienia rodem z ostatniej części Pottera. Z zakupem nie czekałyśmy długo - w naszym mniemaniu właściwie wszystko co złote i okrągłe nadaje się na doskonałą bazę, z której mógłby powstać kolejny znicz. Z tego też względu baza została niezwłocznie przez nas kupiona i dołączyła do dłuuuuuuugiej kolejki na liście pod tytułem "Co Miona i Lily KIEDYŚ na pewno zrobią". //i z tego powodu wcale nie narzekamy na bezkasie... ~Lily//
I tak leżała by po dziś dzień, jednak na szczęście z nieba spadła nam przemiła Klientka, nieśpiesznie poszukująca prezentu urodzinowego dla swej przyjaciółki - również Potteromanki. Otrzymałyśmy szkicowe instrukcje - miał to być naszyjnik ze zniczem, jednak inny niż te, które pojawiały się na blogu - bo w formie sekretnika. A że wyżej wspomniana swe święto obchodzi dopiero we wrześniu, dostałyśmy sporo czasu na dokładne przemyślenie projektu :) Jak widać, jeszcze nie nadeszły czasy, kiedy to nasze szare komórki utracą zdolność logicznego myślenia, bo wystarczyło nam parę minut rozważania kilku projektów i parędziesiąt tychże użerania się z realizacją, po których dumne i blade mogłyśmy obfotografować pracę i przesłać wstępny projekt Klientce. Z jeszcze większą dumą możemy wszem i wobec ogłosić, że projekt spotkał się z gorącą aprobatą - mamy zatem nadzieję, że spodoba się obdarowanej solenizantce :) W środku, wedle instrukcji, umieściłyśmy wspólne zdjęcie dziewczyn - na pamiątkę magicznych chwil spędzonych razem :)
No nic, tyle się nagadałyśmy, a nie nadarzył się stosowny moment, aby pokazać Wam zdjęcia. Uzupełniając ten brak, oto, Panie i Panowie, przedstawiamy Wam pierwszy zniczowy naszyjnik-sekretnik!
Wymiary:
Średnica zewnętrzna sekretnika: 3 cm
Średnica wewnętrzna sekretnika: 2 cm
Długość skrzydełka: 4,5 cm
Skrzydełka przymocowane są do "klapki" naszyjnika i są częściowo ruchome.
Wspomniałyśmy na początku, że naszyjnik wiąże się nieco z ostatnią częścią Pottera - mowa tu oczywiście o słowach "I open at the close"- w pierwotnej wersji to właśnie ten cytat miał spocząć wewnątrz wisiorka. Nie podjęłyśmy się jednak dosłownej jego interpretacji - nasz zniczowy naszyjnik otworzy się za każdym razem, gdy właścicielka będzie chciała powrócić do wspomnień. Niestety, jeśli ktoś miałby jakiekolwiek wątpliwości - Kamień Wskrzeszenia nie jest dostępny w zestawie //Wiecie, no... akurat w tym tygodniu nam się skończyły! -.- ~Miona// //życie to brutal ;.; ~ Lily// W tej sytuacji to nie musi być problem - pomimo tego drobnego braku naszyjnik nigdy nie utraci pewnej prawdziwie magicznej właściwości - tak długo, jak będzie noszony, będzie utrzymywał przy życiu najlepsze wspomnienia - a po latach - kto wie? - może będzie w stanie wskrzesić lekko zatarte chwile? I to bez względu na to, jaki będzie skrywał sekret - przyjaźni, miłości, czy może jeszcze innej przepięknej magii wspomnień... Są to przecież najsilniejsze filary orawdziwej magii, której mogą doświadczać nawet mugole (choć niektórzy z nich będą skłonni gorąco temu zaprzeczyć). Nie da się ukryć - pokłady magii drzemią w każdym z nas, czy nam się to podoba, czy nie.
Zostawimy Was z tą refleksją i pozwolimy się poddać magicznej mocy Weny Twórczej - jak łatwo się domyślić, będziemy całkowicie niepotrzebnie płodzić nowe znicze w coraz to nowych aranżacjach, bo to po prostu silniejsze od nas... Jeśli jednak pewnego pięknego dnia powoli zaczniemy przesadzać, dajcie nam znać - przyhamujemy nieco i być może to uchroni nas od wczasów w psychiatryku i spędzenia niezapomnianych chwil w podejrzanie miękkim pokoju bez okien i klamek //Zaraz, zaraz... bez klamek? Bez lśniących, złotych, zaokrąglonych klamek? ;_; Jak to?! Tylko doczepić skrzydełka i już jest zniczowa klamka a tak... Życie w takim miejscu nie miało by sensu :(( ~Miona//
<edit> Tak, bo oczywiście po co blogger miałby opublikować właściwego posta? Przez jakiś czas mogliście pooglądać sobie spoilerowego posta w wersji notatkowo-śmietnikowej, czyli w zupełnie pierwszej fazie powstawania. Serdecznie przepraszamy, że byliście narażeni na oglądanie tego... czegoś -.-''
A więc oto i post właściwy...
Witajcie z samego środka lasu! :)
Nasza zniczowa obsesja podpowiadała cicho, że blog cierpi ostatnio na poważne niedobory zniczy. I słusznie! Jak zawsze spieszymy mu z pomocą, serwując małą zniczową nowość i produkując zastraszające ilości kolejnych aranżacji uroczej, maleńkiej złotej piłeczki z rozkosznie trzepoczącymi, srebrzystymi skrzydełkami. Pytanie tylko - kto potem będzie w stanie znieść ten zniczowy spam? //ee...ja? ._. ~Lily//
Historia dzisiejszej pracy sięga czasów stosunkowo dalekich... Otóż dawno, dawno temu, buszując po sklepach z półfabrykatami, natknęłyśmy się na urzekający, ażurowy, lśniący i w dodatku... okrągły drobiazg. Do tych superlatywów warto dodać, że budził słodkie wspomnienia rodem z ostatniej części Pottera. Z zakupem nie czekałyśmy długo - w naszym mniemaniu właściwie wszystko co złote i okrągłe nadaje się na doskonałą bazę, z której mógłby powstać kolejny znicz. Z tego też względu baza została niezwłocznie przez nas kupiona i dołączyła do dłuuuuuuugiej kolejki na liście pod tytułem "Co Miona i Lily KIEDYŚ na pewno zrobią". //i z tego powodu wcale nie narzekamy na bezkasie... ~Lily//
I tak leżała by po dziś dzień, jednak na szczęście z nieba spadła nam przemiła Klientka, nieśpiesznie poszukująca prezentu urodzinowego dla swej przyjaciółki - również Potteromanki. Otrzymałyśmy szkicowe instrukcje - miał to być naszyjnik ze zniczem, jednak inny niż te, które pojawiały się na blogu - bo w formie sekretnika. A że wyżej wspomniana swe święto obchodzi dopiero we wrześniu, dostałyśmy sporo czasu na dokładne przemyślenie projektu :) Jak widać, jeszcze nie nadeszły czasy, kiedy to nasze szare komórki utracą zdolność logicznego myślenia, bo wystarczyło nam parę minut rozważania kilku projektów i parędziesiąt tychże użerania się z realizacją, po których dumne i blade mogłyśmy obfotografować pracę i przesłać wstępny projekt Klientce. Z jeszcze większą dumą możemy wszem i wobec ogłosić, że projekt spotkał się z gorącą aprobatą - mamy zatem nadzieję, że spodoba się obdarowanej solenizantce :) W środku, wedle instrukcji, umieściłyśmy wspólne zdjęcie dziewczyn - na pamiątkę magicznych chwil spędzonych razem :)
No nic, tyle się nagadałyśmy, a nie nadarzył się stosowny moment, aby pokazać Wam zdjęcia. Uzupełniając ten brak, oto, Panie i Panowie, przedstawiamy Wam pierwszy zniczowy naszyjnik-sekretnik!
Wymiary:
Średnica zewnętrzna sekretnika: 3 cm
Średnica wewnętrzna sekretnika: 2 cm
Długość skrzydełka: 4,5 cm
Skrzydełka przymocowane są do "klapki" naszyjnika i są częściowo ruchome.
Wspomniałyśmy na początku, że naszyjnik wiąże się nieco z ostatnią częścią Pottera - mowa tu oczywiście o słowach "I open at the close"- w pierwotnej wersji to właśnie ten cytat miał spocząć wewnątrz wisiorka. Nie podjęłyśmy się jednak dosłownej jego interpretacji - nasz zniczowy naszyjnik otworzy się za każdym razem, gdy właścicielka będzie chciała powrócić do wspomnień. Niestety, jeśli ktoś miałby jakiekolwiek wątpliwości - Kamień Wskrzeszenia nie jest dostępny w zestawie //Wiecie, no... akurat w tym tygodniu nam się skończyły! -.- ~Miona// //życie to brutal ;.; ~ Lily// W tej sytuacji to nie musi być problem - pomimo tego drobnego braku naszyjnik nigdy nie utraci pewnej prawdziwie magicznej właściwości - tak długo, jak będzie noszony, będzie utrzymywał przy życiu najlepsze wspomnienia - a po latach - kto wie? - może będzie w stanie wskrzesić lekko zatarte chwile? I to bez względu na to, jaki będzie skrywał sekret - przyjaźni, miłości, czy może jeszcze innej przepięknej magii wspomnień... Są to przecież najsilniejsze filary orawdziwej magii, której mogą doświadczać nawet mugole (choć niektórzy z nich będą skłonni gorąco temu zaprzeczyć). Nie da się ukryć - pokłady magii drzemią w każdym z nas, czy nam się to podoba, czy nie.
Zostawimy Was z tą refleksją i pozwolimy się poddać magicznej mocy Weny Twórczej - jak łatwo się domyślić, będziemy całkowicie niepotrzebnie płodzić nowe znicze w coraz to nowych aranżacjach, bo to po prostu silniejsze od nas... Jeśli jednak pewnego pięknego dnia powoli zaczniemy przesadzać, dajcie nam znać - przyhamujemy nieco i być może to uchroni nas od wczasów w psychiatryku i spędzenia niezapomnianych chwil w podejrzanie miękkim pokoju bez okien i klamek //Zaraz, zaraz... bez klamek? Bez lśniących, złotych, zaokrąglonych klamek? ;_; Jak to?! Tylko doczepić skrzydełka i już jest zniczowa klamka a tak... Życie w takim miejscu nie miało by sensu :(( ~Miona//
Subskrybuj:
Posty (Atom)