Magiczny cytat:



Możecie się śmiać! Kiedyś ludzie uważali, że nie istnieje ględatek niepospolity czy chrapak krętorogi!
~Luna Lovegood

sobota, 27 lipca 2013

[044] - Naszyjnik "Weasley is our king"


 Witajcie!
Dziś zaczniemy od piosenki, a właściwie pieśni...

Gotowi? Trzy, czte-ry.... i Wszyscy!

"Weasley cannot save a thing, he cannot block a single ring.
That's why Slytherins all sing, Weasley is our king!..."

czy może, powtarzając za polską wersją:

"Weasley wciąż puszcza gole
Oczy ma pełne łez
kapelusz zjadły mu mole
on naszym królem jest"

Aaaach, od tego się zaczęło, piękne, czyż nie? Trzeba przyznać, Ślizgoni to prawdziwi poeci. Ale nie mogłybyśmy dumnie przyodziać Gryfońskiego krawatu,

gdybyśmy nie znały i nie zacytowały wersji poprawionej:
(Gryfoni,  razeem!)

„Weasley jest naszym królem,
Bramkarzem jest na fest!
Więc zaśpiewajmy chórem
On naszym królem jest!"




Hmmm.. Nie uważacie, że ten Weasley  to powinien podziękować Ślizgonom? Poniekąd dzięki nim stał się gwiazdą :D
Znacie to powiedzenie...od nienawiści do sławy?//właśnie je wymyśliłaś, Lil? o_O ~Miona// Można powiedzieć, że, nasz  znakomity obrońca skorzystał tu na nieśmiertelnych szydzeniach z domu Slytherina - gdyby nie one, Gryfoni nigdy nie dopuścili się do muzycznego kontrataku po  meczu. Jedno jest pewne - chwila zwycięstwa wychowanków domu lwa była chwilą historyczną, a legendy o niej krążą po dziś dzień. Bądź co bądź, hasło "Weasley  is our king" w ciągu Potterowej akcji przeszło metamorfozę - od słów tryskającej jadem pieśni, pojawiającej się także na magicznych przypinkach przekonanych  o rychłym zwycięstwie Ślizgonów, po można by powiedzieć pieśń pochwalną dla Rona, który uratował Gryfońskie tyłki przed klęską na meczu //a nie łatwo uratować tyle tyłków na raz... oj, nie łatwo... ~Lily// I właśnie to krótkie,  ponadczasowe hasło, doskonale znane wszystkim Potteromanom, zagości dziś na naszyjniku w kolorze antycznego brązu naszego autorstwa. Dla spotęgowania królewskiego efektu dołączyłyśmy do niego maleńką koronę :) Naszyjnik powstał w wersji międzynarodowej (czytaj - angielskiej), co czyni go rozpoznawalnym przez Potteromanów na całym świecie! Kto wie? Może podczas wakacyjnych włajaży będzie Wam dane spotkać przystojnego Potteromana?
Co jeszcze, bez względu na to, którą wersję pieśni preferujecie,  czy pałacie do Weasleya miłością, czy zjadliwością, możecie bez obaw przyodziać nasze nowe dzieło. W końcu wszystko jest kwestią interpretacji! My, jako wierne fanki Rona, ku pamięci jego historycznego zwycięstwa, dorobiłyśmy sobie dwa podobne egzemplarze - stanowią one alternatywę dla naszych muzycznych wyczynów, za które nasi sąsiedzi są zapewne, ten... wdzięczni... //wyraziliby to, krzycząc jakże piękne słowa: "Możecie skończyć z tym fałszem!"~Lily//  Publiczne szerzenie Weasleyowej pieśni pozostawimy ludziom utalentowanym - my pozostaniemy przy bezdźwięcznej, naszyjnikowej wersji uwielbienia Króla :)








 Mimo wszystko możemy Was jednak zapewnić, że ten naszyjnik wykonywałyśmy z pieśnią na ustach, która towarzyszyła nam później przez okrągły tydzień //A teraz dziękujcie Bogu, że się nie nagrałyśmy ~Miona//. Mamy  nadzieję, że nasi sąsiedzi/przechodnie/piesek Miony/brat Lily/pani z warzywniaka nie mają nam tego za złe. No cóż... głosu kanarków Bóg nam nie podarował... ale za to jakie chęci do śpiewu! Bez obaw - blog jest w 100% dziwiękoodporny. Możecie już wyjąć te zatyczki z uszu - nie usłyszycie nic więcej, oprócz kojącej muzyki filmowej //która ostatnio szwankuje, lecz uwierzcie nam, pracujemy w pocie czoła, żeby to naprawić ~Miona// sączącej się z głośników :) A skoro prezentację naszyjnika mamy już za sobą, to co nam zostaje... Nic, tylko kibicować!

Gryfoni łapcie znicza!
Krukoni do kafla!
Puchoni obrona!
Ślizgoni do boju!

Może się zgadamy na jakiś meczyk kochani? Stanowisko szukającej i ścigającej jednej z drużyn zaklepane! Kto z Was gra? Kto kibicuje?  A może macie jakieś kreatywne okrzyki bojowe? :)






piątek, 19 lipca 2013

Potterowe prezenty #2

Hej!
Na wstępie chciałyśmy Wam serdecznie podziękować za wszystkie przekochane komentarze. Statystyki, które ostatnio nie czuły się najlepiej, dziś odrzuciły termofor i pierzynę - teraz podskakują miarowo, dziękując za wszystkie życzenia pod ich adresem ;)
Wasz komentarzowy zryw pod ostatnim postem przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Zebrało nam się na smęty i nieopatrznie wspomniałyśmy o upadających statystykach... A Wy w odpowiedzi pobiliście rekord - aż 25 komentarzy  w 3 dni! Jak wiecie, każda Wasza opinia i każdy Wasz komentarz jest dla nas bardzo ważny- tak więc po ostatnim poście dostałyśmy takiego pozytywnego kopa, że chyba starczy nam energii do tworzenia na całe wakacje.  Na tej pozytywnej fali mobilizacji Miona była w stanie wytrwać bite 16 godzin przed złomputerem dopieszczając w programie graficznym wcześniej wspomniany ściśle tajny projekt :)

Chociaż, jak już wspomniałyśmy, będziemy tworzyć i pisać nawet wtedy, gdy nasz blog będzie odwiedzać jeden, jedyny fan - dla tego jednego fana warto będzie pisać :) Już miałyśmy pisać kolejnego posta, nadrabiając tym samym poczynione wcześniej zaległości, gdy naszła nas ochota na coś... niecodziennego //taki tam... suprise ~ Lily// Tak dla odmiany od zwykłej, szarej codzienności mamy dla Was kolejną część z serii z naszych "Potterowych prezentów"!




Tym razem coś od Lily - wspaniała podkładka pod kubek dla prawdziwej Gryfonki. Wykonana na korkowo-piankowej podstawie techniką decoupage. Zrobiła tak duże wrażenie na osobie obdarowanej, //czyli mnie ^^ ~Miona// że ta obiecała sobie nigdy nie zbeszcześcić dzieła poprzez postawienie na nią kubka z gorącym piciem. W zamian za to podkładka zajmuje zaszczytne miejsce na półeczce i czeka, aż Miona wyszuka jej dogodne miejsce w pionie, gdzie zawiśnie jak obrazek obok Gryfońskiego krawatu z Gryfońską przypinką. A stanie się to prawdopodobnie w te wakacje, na które zaplanowałyśmy sobie "Zapotterzyć" sobie nasze pokoje :D //szczegolnie, że nasze krawaty szły miesiąc...cały długi miesiąc ;_; ~Lily//My jak na razie Was gorąco ściskamy i pozdrawiamy - jak dobrze pójdzie, za parę postów pochwalimy się efektami naszego tajemniczego projektu :) Do napisania!

wtorek, 16 lipca 2013

[043] - Naszyjnik ze znakiem Insygniów

Witajcie,
Obiecałyśmy, że będziemy pisać znacznie częściej, a więc piszemy, nie zrażając się wcale dzwoniącą ciszą pod każdym postem czy wykresem statystyk przypominającym wydruk ekg konającej myszy //aktualnie wygląda mi to na fazę QRS... A raczej samo S... Powtórki maturalne z biologii niszczą :O ~Miona// my się uczymy w wakacje! :O ~Lily//
Mamy nadzieję, że umęczone serducho statystyczne naszego bloga nieco przyspieszy, gdy światło dzienne ujrzą nasze najnowsze prace :)
A dziś będzie niestety mało oryginalnie - pokażemy Wam rzecz, którą jakieś 99% Potteromaniaków zarówno płci żeńskiej, jak i męskiej pragnęło i pożądało po zakończeniu lektury siódmej części Pottera. Pomimo, iż powszechnie wiadomo, że naszą główną obsesją jest był i będzie złoty znicz, musimy przyznać, że i my uległyśmy temu ogólnoświatowemu szaleństwu ;) Czarna Różdżka, Kamień Wskrzeszenia i Peleryna Niewidka, ukryte pod postacią nieskomplikowanego symbolu - symbolu Insygniów Śmierci, który stał się czymś więcej, niż tylko zwykłym obrazkiem //to czysta poezja trójkąta z kółkiem i patykiem w środku *o* ~Lily// Na przestrzeni kolejnych lat mijających od publikacji ostatniej części Pottera symbol ten stał się międzynarodowym znakiem rozpoznawczym wśród Potteromanów. Pojawiał się wszędzie - na książkach, zeszytach,  koszulkach, torbach, szkolnych toaletach //może lepiej przemilczmy ten epizod naszej szalonej młodości ._. ~Miona// ... Ale największe wrażenie wywarła na nas insygniowa biżuteria, toteż gdy tylko dorwałyśmy insygniowe zawieszki w swe łapki, oczka nam się zaświeciły i już, już kiełkowały w naszych głowach pomysły na wykorzystanie tych cudeniek w naszych pracach. I w końcu doczekałyśmy czasów, gdy możemy spełnić nie tylko swoje marzenie, ale także wieeelu innych polskich Potteromanów :)
Nie przedłużając, prezentujemy Wam niepowtarzalny insygniowy wisiorek!
 









Kółeczko w Insygniowych zawieszkach, które udało nam się zdobyć, jest niestety nieruchome - co uniemożliwiło nam użycie ich do wykonania kolejnej Lumosowej Repliki. Nie ma co narzekać - nieruchome Insygnia też mają swój urok, a na naszyjnik Ksenia Lovegooda, jak i jego uroczej córki już mamy własną koncepcję :) Możemy Wam chyba zdradzić tajemnicę, że zawieszka w jego wisiorku będzie od zera wykonana przez nas :> //co będzie takim hardkorstwem, że nawet my tego nie ogarniamy .-. ~Lily// ooooj, przestań, już PRAWIE ogarnęłyśmy nasz projekt sprzed roku, Insygnia to pestka xD ~Miona//
Swoją drogą, nawiązując do ostatniego ruchu na blogu, a raczej jego braku... Nie potrafimy się pozbyć wrażenia, że nasze troskliwie pielęgnowane Lumosowe dzieciątko ledwo zipie. Coraz mniej was tu zagląda, statystyki lecą jak leciały, a nam tylko pozostaje patrzeć, jak wszystko się powoli sypie. Nie ma się co martwić, tworzyć będziemy nadal - robimy to przecież przede wszystkim dla siebie, jednak nagły spadek zainteresowania nieco ochłodził nasz zapał. Robimy, co możemy, a cisza na blogu nie ustępuje. Ej, no co jest, Potterheadsi, żyjecie jeszcze? //puk, puk ;.; ~Lily//
A może jest coś, co chcielibyście u nas zobaczyć, czegoś Wam brakuje? Jeśli tak, prosimy o podpowiedzi w komentarzach :)
Zostawiamy Was z tym pytaniem i wracamy do pracy - jeszcze wiele przed nami, niedługo zobaczycie efekt projektu, z którym cackałyśmy się okrągły rok! Jesteście ciekawi?

poniedziałek, 8 lipca 2013

MagicOff!

I po MagicOffie! Zapraszamy na "krótką" relację z konwentu!
Jak zapewne wiecie, konwent odbywał się w dniu zakończenia roku szkolnego. Zaraz po uroczystościach w naszych szkołach spotkałyśmy się, by razem podjąć próbę dotarcia na miejsce.
Tak więc dręczone obawami i nękane strachem wyruszyłyśmy w drogę na dzień przed imprezą - zgłosiłyśmy się bowiem
jako helperki //czyt. osoby, które zapierdzielają większość brudnej roboty przy rozkładaniu imprezy w zamian za  darmowe wejście ~Miona//  //Miona naarzeeeekaaa xD ~Lily//
Oczywiście nie m0gło sie obyć bez zabłądzenia w mieście, w którym się mieszka przeszło 18 lat. Jak się okazuje, to wcale nie jest aż takie trudne - wystarczy wysiąść na początku ulicy Kamiennej, gdzieś około numeru czwartego, gdy miejsce docelowe widnieje pod numerem 101! Później należy wleźć w złą uliczkę, pokręcić się w kółko, zapytać o drogę kogoś, kto mimo szczerej chęci wskazuje przeciwną trasę... //No powiedzcie, gdzie się podziewa ten cholerny Błędny Rucerz kiedy jest naprawdę potrzebny?! ~Miona// Całe szczęście w końcu jakoś dotarłyśmy, odbębniłyśmy swoją część pracy i już koło północy dojechałysmy do domu Miony :D
Ciekawszą sprawą okazało się, iż mając się tam stawić następnego dnia przed godziną 6 rano mieszkając na drugim końcu miasta, Miona i Lily, zamiast grzecznie pójść spać od razu po powrocie, zaczęły na ostatnią chwilę przygotowywać ekspozycje!
Należało uporządkować katalog, będący owocem wielogodzinnej katorżniczej obróbki graficznej...



Oto i katalog* :)



* niedługo będzie dostępny w pdfie!








 


 



Powycinać wizytówki...


i przygotować nasz cudowny Zeszycik Zamówień!

Oto i cudowny zeszycik, zakupiony 10 lat temu przez męczoną przez Mionę Mamę Miony!


Spałyśmy na rzekomodwuosobowym dmuchanym materacu, co również nie ułatwiło nam kwestii wypoczywania po ciężkim i pełnym wrażeń dniu... Domyślacie się zapewne, że w rezultacie sezon na zombie Mionę i Zombie Lily został wyjątkowo przedłużony o jeden dzień. Rześkie niczym w szkolny poranek //czyt.  Miona prasuje pół godziny kieckę tylko po to,  żeby sobie przypomnieć, że za pięć minut i tak będzie pognieciona na tyłku, Lily w tym czasie przygotowuje kanapki na śniadanie, smarując masłem wszystko wokół, włącznie z własnym łokciem, byle nie bułkę ~Miona//uwierzcie mi na słowo...pasztet z ręki smakuje inaczej n niż na bułce o.O ~Lily// zebrałyśmy  się, zawiązałyśmy koślawo Gryfońskie krawaty, dźwignęłyśmy bagaże ważące mniej więcej tonę i ruszyłyśmy biegiem na autobus, w pędzie rozganiając poranną mgłę. Jak się okazało, pośpiech był wyjątkowo niepotrzebny - pierwszy w tym dniu autobus miał odjechać według planu o 5:20, co oczywiście uczynił dopiero parę minut później. Szczerze powiedziawszy, nie zrobiło to nam większej różnicy - po prostu przeniosłyśmy się ze spaniem z przystankowej ławki pokrytej rosą na autobusowe krzesła, obite wytartym przez miliony mugolskich tyłków pseudopluszem.
Ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło! Nasz potterowy ubiór wzbudzał sesację nawet w autobusie, wśród śniętego i zaspanego tłumu mugoli.  Zdawałoby się,  że spotkałyśmy na swej drodze również "naszych" - czarodziei, którzy odprowadzali nas wzrokiem z miłym uśmiechem. Godzinna podróż minęła nam miło i przyjemnie. Dość szybko oczyściłyśmy swe umysły z marzeń autobusowej drzemki, za sprawą pierwszych, porannych świergotów autobusowych babć. A skoro nie dało się spać, zaczęłyśmy się... Śmiać, przez co przyciągałyśmy uwagę nie tylko ubiorem. Większość, biednych przerażonych ludzi, przekonanych, że ubierając się w sposób tak ekscentryczny i nie przystojący szanującym się młodym damom postradałyśmy zmysły, obserwując nas utwierdzili się tylko w owym przekonaniu.  Na szczęście wszyscy jakoś wytrzymali nasze towarzystwo i autobus opuściłyśmy z własnej woli, wysiadając tym razem w dobrym miejscu.  Nauczone wczorajszym doświadczeniem, które zostawiło dokuczliwe piętno zakwasów w tyłku, przesiadłyśmy się w kolejny autobus, tym sposobem oszczędzając sobie morderczego maratonu z torbami i półgodzinnego spóźnienia.

I tak zaczęła się nasza magiczna przygoda! Nie, zaraz, to się stało cztery godziny później :P
Do godziny 10 pozostałyśmy w gotowości bojowej do pomocy wszelakiej - Lily w dodatku jako nadworny fotograf robiła zdjęcia. Przez ten czas zintegrowałyśmy się nieco z resztą magicznej załogi i nawiązałyśmy parę ciekawych znajomości :)
Generalnie, caaały konwent utrzymany był w Potterowej konwencji, co oczywiście nie znaczy, że obracał się wokół Pottera. Odbywały się zarówno atrakcje potterowe, jak i typowo mangowe. Za to  na ścianach wisiały porozwieszane przez  chordy skrzatów domowych (tj helperów) pseudopergaminowe, podpalane plakietki z nazwami dobrze nam znanych Hogwarckich sal. W drodze do dormitoriów Gryfonów witała nas Gruba Dama :)





...nieopodal szkoły zaś mieściła się blaszana chatka Hagrida //wśród mugoli zwana śmietnikiem~Miona// //nawiasem mówiąc....strasznie skrzypi i nie najlepiej pachnie ~Lily *chatka, nie Hagrid - dop. Miona*// Toalety przyozdobiono nic nie mówiącymi nikomu rysunkami czarodzieja/czarodziejki - czym jedno od drugiego się różniło, nas nie pytajcie - ostateczne rozpoznawanie następowało poprzez ocenę koloru kafelków i obecność pisuarów. Jadalnia, na czas konwentu będąca siedliskiem skrzatów domowych została Wielką Salą, kantyna za sprawą Irytka została przeniesiona nieco dalej //tosty za 1,50 rządzą : O ~Lily//. Przy wejściu dostawało się wejściówkę z godłem wybranego domu
(nam się dostały krukońskie, bo Gryfonów dziwnym trafem było najwięcej...) oraz program stylizowany na szkolny zwój pergaminu, na którym znajdowała się mapka i rozpiska atrakcji. 





  Sala gimnastyczna, tj Hogesmeade została przeznaczona w całości dla wystawców.
Ponadto gdzieś w środku imprezy otwarto Komnatę Tajemnic!




W końcu przyszedł czas na rozłożenie stoiska, przy czym przekonałyśmy się, że skondensowanie wszystkich naszych rzeczy na jednej mini szkolnej ławce jest niemal (!)  możliwe. 


mwahahahahha, zdjęcie zostało specjalnie tak zrobione, żebyście za dużo spoilerów przypadkiem nie zobaczyli :>
Miona&Lily geniusze ZUA


Całe szczęście w finale okazało się, że przysługują nam dwie ławki, na których ponownie rozłożyłyśmy nasze drobiazgi.  W finale nasze stoisko wyglądało taak:




Jeszcze przed formalnym rozpoczęciem imprezy pewna przemiła Krukonka zaopatrzyła się u nas w broszkę  :) Przewinęło się u nas sporo ludu, wielu wzięło wizytówki, (paru z Was może trafiło do nas właśnie za ich pośrednictwem - serdecznie witamy mangowców-potteromanów!), było również spore zainteresowanie naszymi drobiazgami :) Jeśli chodzi o nas, to siedziałyśmy na tyłku  przy stoisku //ewentualnie włóczyłyśmy się po konwencie z aparatem zostawiając przerażoną Mionę w środku mangowego zamieszania, o którym ta nie ma zielonego pojęcia, co, Lily? ~Miona//*nie wie o co chodzi ale pstyka fotki wszystkiemu co się rusza* Mionka przecież sobie poradziłaś ;) ~Lily// przez blisko 12 godzin.  Poźniej należało odbębnić swoją część helperowej roboty przy sprzątaniu, następnie - potoczyć się z nieco lżejszymi torbami w stronę zachodzącego słońca... To właśnie w drodze powrotnej odczułyśmy dopiero skutki pracowitej nocy, wczesnej pobudki i ciężkiego dnia - włówczas puściła nam cała adrenalina i marzyłyśmy jedynie o ciepłym posiłku i jeszcze cieplejszym łóżeczku.
Reasumując, zarówno naszą pierwszą stoiskową sprzedaż, jak i całą imprezę wspominamy bardzo dobrze :) Spotkałyśmy wielu wspaniałych ludzi i miło spędziłyśmy czas. Co się jednak samej sprzedaży  tyczy,  bogatsze o to nowe doświadczenie z chęcią byśmy je powtórzyły, jednak lepiej na typowo potterowej imprezie.  Kto wie? Może się jeszcze nadarzy taka okazja?
PS Handmadowego posta dodamy na dniach :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

[042] - Hogwarckie medaliony z godłami domów

JEBUT!
Słyszeliście to?!


JEBS!

O, patrzcie, znowu! No coś takiego...

Eeech, to nic takiego - to tylko gwałtownie spadające statystyki... Wiemy, wiemy, same jesteśmy sobie winne, nie dając ostatnio znaku życia przez blisko dwa tygodnie. To, co się ostatnio działo u nas (i zapewne nie tylko u nas) w szkołach jest jednak doskonałym wytłumaczeniem dla naszej niekompetencji.Teraz mamy wakacje, toteż postaramy się ze zdwojoną siłą nadrabiać straty i mamy nadzieję, że tym sposobem się nieco zrehabilitujemy w oczach naszych najdroższych czytelników :D
Witamy Was więc ponownie, w kolejny, nareszcie prawdziwie letni dzień! Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, wakacje tuż tuż... Lato to coś, czego dwóm zombiakom ostatnimi czasy baaardzo brakowało! Czujemy przypływ nowej energii, którą staramy się w rozsądny sposób spożytkować, na coraz to nowsze pomysły i robótki. Z tego względu, w ramach ogrooomnych przeprosin, zapraszamy Was na wyjątkowego, poczwórnego posta.
Pamiętacie, jak pokazywałyśmy Wam Hogwarcki kaboszonowy medalion? Sporo osób się wtedy upomniało, że co jak co, ale jak na potterowo-handmadowego bloga  przystało, powinnyśmy wykonać takie również z godłami poszczególnych domów. Nie zwalimy tu winy na brak czasu, ani brak materiałów, awarię złomputera, czy wyczerpanie pomysłów. Nie, tym razem padło na... starą, dobrą SKLEROZĘ //starość nie radość, młodość nie wieczność ;.; ~Lily//
Nie zgadniecie, ile te zdjęcia musiały się paść na komputerze Miony, żebyśmy sobie w końcu o nich przypomniały. Rok. Tak, okrągły rok minął, odkąd wykonałyśmy te cztery drobiazgi, które Wam pokażemy. Zostały nam po nich tylko zdjęcia - wiele osób się upominało o te prace mailowo, a po hogwarckim kaboszonie - również w komentarzach, a że ciągle było co innego do publikowania na blogu, medaliony się rozeszły, a my zapomniałyśmy o sprawie. A to duuuży błąd, bo z tej serii prac jesteśmy baaardzo zadowolone.
Tak więc w końcu przyszedł ten czas, gdy możemy nadrobić nasze zaległości //taaa, szczególnie że tego typu zaległości mamy jeszcze mnóstwo... ~Miona//. Pokażemy Wam dziś wszystkie, w komplecie, coby po drodze znów nie zapomnieć o całej serii.
 Oto przed państwem długo oczekiwane medaliony z godłami domów ukrytymi pod wypukłym szkiełkiem :) Żeby pomysł nie był zbyt oklepany, sporo się napociłyśmy, żeby znaleźć specjalne, "eleganckie" grafiki i obrobić je w programie graficznym. Efekt nas w pełni zadowolił! Grafiki skomponowałyśmy z odpowiednio dopasowanymi kolorystycznie bazami - Gryffindorr wraz z Hufflepuffem w charakterystycznym dla nich złocie, Ravenclaw i Slytherin okute w srebrze //co najważniejsze...są ostre jak żyleta! :D ~Lily// I tak powstały jedyne w swoim rodzaju, lumosowe naszyjniki z godłami Hogwarckich domów!
Który dom jest najbliższy Waszemu sercu?
Jeśli są wśród Was tacy, którzy jeszcze się nie zdecydowali, postaramy się pomóc, cytując pieść Tiary Przydziału z roku 1994:

" Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę ceni i uczciwość,





Ravenclaw do sprytu namawia,
Za pierwszą z cnót uznaje bystrość.



Hufflepuff ma w pogardzie leni
I nagradza tylko pracowitych.
 




A przebiegły jak wąż Slytherin
Wspiera żądnych władzy i ambitnych.


Z okazji niedawnego MagicOff'a wykonałyśmy więcej podobnych medalionów - to, co nam zostało, wystawimy w sklepach internetowych.

Do kupienia na Agrafce:


Zdjęcia były robione wieki temu - oczywiście każdy wisiorek ma odpowiednio dopasowaną kolorystycznie krawatkę :)




I jak wrażenia? Mamy nadzieję, że nasz przeprosinowy prezent się udał :)
Do wykonania medalionów użyłysmy naszych ulubionych baz, które pasują dosłownie do wszystkiego :D //a szczególnie do tego ;) ~Lily//
To nie koniec drobiazgów z godłami domów, sporo nam tego zostało w zanadrzu  //mamy tylko nadzieję, że uda nam się jakoś o nich nie zapomnieć ~Miona//.Póki co jednak warto by się skupić na powstających na bieżąco cudeńkach - mamy wszak wyczekane wakacje i tworzymy, tworzymy, tworzymy...//końca nie widać...nie widać... ~Lily//A MagicOff i helperowanie już za nami! Post ze sprawozdaniem już się szykuje :D Generalnie całą imprezę wspominamy bardzo dobrze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...